W jakiego Boga wierzę…?


No i się narobiło. A w zasadzie ja narobiłem. Nie milkną głosy po moim wczorajszym kazaniu. A w zasadzie po refleksji, jaką podzieliłem się z wiernymi podczas wszystkich (poza tą o godz. 11.oo dla dzieci) Mszy św. Mówiłem o Bogu, który jest miłosierny, ale który jest także sprawiedliwy. A więc o tym, który będzie nas kiedyś sądził…

Dla potwierdzenia tezy, że mimo, iż tak bardzo kochamy Boga Miłosiernego, nie przestał On być Bogiem Sprawiedliwym, przywołałem 1035 punkt Katechizmu Kościoła Katolickiego. Mówi on, że dusze ludzi, którzy umierają w grzechu śmiertelnym, bezpośrednio po śmierci idą do piekła. Dla poparcia tego punktu sięgnąłem po moją ulubioną przypowieść o pannach roztropnych i nierozsądnych. Posługując się zatem KKK i Ewangelią, mówiłem o tym, że – czy tego chcemy czy nie chcemy – piekło puste nie jest.

No i się zaczęło… Sms, maile, słowa pochwał i krytyki. O słowach uznania i podziękowaniach pisał nie będę. O tych drugich wspomnę:

Ktoś przyszedł do zakrystii oburzony, że w Święto Bożego Miłosierdzia ksiądz mówił o piekle. ,,Na drugą tak radosną niedzielę będę musiała czekać cały rok” – miała powiedzieć z ubolewaniem parafianka – krytykantka. Zapomniała, że przecież każda Msza św. jest czasem radości i Eucharystia sprawowana w Niedzielę Miłosierdzia niczym nie różni się od tej z wtorku, środy czy soboty. Idźmy dalej…

Ktoś inny zarzucił mi, że mówienie o piekle i o tym, że możemy być potępieni to nic innego jak ,,odbieranie ludziom resztki nadziei.” A ja, niemądry myślałem, że to raczej zachęta do tego, by zatopić się w Bożym Miłosierdziu. Widać, że punkt widzenia zależy …

A tak na serio… Boję się o chrześcijan, którzy wierzą w niebo a przemilczają istnienie piekła. Już dawno niektórzy teologowie zaczęli mówić o herezji miłosierdzia. Miłosierdzie jest tylko dla tych, którzy – choćby w ostatniej chwili życia – o nie proszą (jak Dyzma na krzyżu). Ci, którzy są na Boga obojętni i przypominają sobie o Nim tylko na Wielkanoc, traktując Go jak dodatek do wielkanocnego koszyczka, powinni mieć świadomość, że piekło istnieje naprawdę.

Zresztą, papież Franciszek całkiem niedawno też o tym mówił. I pewnie też spotkał się ze słowami krytyki. To nie dziwi, głosi przecież Ewangelię. Pewnie też posądzili go o to, że gasi w ludziach nadzieję. Czasem trzeba zgasić złudną nadzieję, by rozpalić na nowo nadzieję prawdziwą, płynącą od samego Jezusa.

No cóż, pewnie wczoraj niektórym po prostu popsułem humor na całą niedzielę. Może dlatego, że dotknąłem czegoś, co trudne, co boli. Tak czy inaczej – nie mogłem tego przemilczeć. Nie mogłem udawać, że przedświąteczne spowiedzi proforma (kiedy kolejki ustawiają się od drzwi do drzwi i każdy chce szybko) mnie nie martwią i nie zastanawiają. Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii.

A o tym, że zbytnia ufność w Miłosierdzie Boże jest grzechem przeciwko Duchowi Świętemu mówić już nie chciałem. Choć może też powinienem…

6 komentarzy do “W jakiego Boga wierzę…?

  • 8 kwietnia 2013 o 4:09 pm
    Permalink

    Miłosierdzie bez sprawiedliwosci chyba nie byłoby miłosierdziem. Bo skoro nie ma kary, to po co miłosierdzie?
    I po co smierć Jezusa, i to tak straszna smierć, w tak dużym cierpieniu, gdyby nie to, że marny byłby nasz los gdyby miłosierdzie Boga nie było większe niż sprawiedliwosc

    Odpowiedz
  • 8 kwietnia 2013 o 7:54 pm
    Permalink

    Zawsze znajdą się tacy ludzie , którzy chcą tylko tego co im pasuje i nie chcą słuchać o tym co dotyka naszych-ludzlich słabości a już o piekle czy potępieniu to już z pewnością nie (bo to nie wygodne). Przypominać warto , właśnie tym oburzonym są takie słowa potrzebne, widocznie dały im dużo do myślenia skoro aż tak za bolało, że musieli przyjść z pretensjami.

    Odpowiedz
  • 8 kwietnia 2013 o 8:01 pm
    Permalink

    „Nie mogłem udawać, że przedświąteczne spowiedzi proforma (kiedy kolejki ustawiają się od drzwi do drzwi i każdy chce szybko) mnie nie martwią i nie zastanawiają”
    Na prawdę w tym całym przedświątecznym tłumie ludzi, przychodzących do kościoła raz (no może dwa razy) w roku nie zdarzył się Księdzu NIKT, kto naprawdę chciał zmienić swoje życie? Nie było tam ŻADNEJ spowiedzi człowieka który mimo swojego pogubienia i oddalenia właśnie w tym świętym czasie chciał wrócić? Nie było ŻADNEGO prawdziwego nawrócenia, spotkania z Bogiem, owszem Sprawiedliwym, ale też Miłosiernym?
    A nawet jeśli niczego takiego nie było, to może ktoś z tych ludzi za rok, albo za 10 lat właśnie w takiej spowiedzi „proforma” spotka Żywego Boga i odda mu swoje życie?
    A oprócz przypowieści o pannach roztropnych w Ewangelii jest również ta o Pasterzu, który zostawia 99 owiec i idzie za tą jedną…
    „Miłosierdzie zwyciężyło Sprawiedliwość” Dzienniczek s. Faustyny

    Odpowiedz
  • 9 kwietnia 2013 o 8:39 am
    Permalink

    Żyjąc w grzesznym związku skazujemy się na karę…ja mam tego świadomość ale ciągle czekam że jednak kościół dotknie reforma…
    Takie przypominanie mi o karze i piekle wcale nie zachęca mnie do częstego bywania w kościele…

    Odpowiedz
  • 9 kwietnia 2013 o 10:04 am
    Permalink

    Nie mówienie o piekle i karze wcale nie sprawi, że piekło zniknie a kary nie będzie. Tak czy inaczej, warto mieć świadomość tego, że dopóki człowiek żyje, może swoje życie zmienić. Nie chodzenie do kościoła czy ,,pogniewanie się ” na Pana Boga nie prowadzi do niczego. No, może tylko do żalu i przygnębienia.

    Dlaczego na tym swoim pogmatwanym życiu nie budować czegoś lepszego? Skoro już zadecydowałem, że wybieram życie w grzechu (wątpię, by Kościół coś tutaj zmienił, bo to przecież są Przykazania BOŻE), to dlaczego przynajmniej nie próbować oddać Bogu tego, co mu się należy? Dlaczego nie zawalczyć o solidną modlitwę, o systematyczną Mszę św., o lekturę Słowa Bożego?

    Dlaczego? Przecież Msza św. i modlitwa zawsze mają swoją wielką wartość. W imię czego mam się tego wszystkiego pozbywać? A może właśnie ta moja troska o modlitwę i Eucharystię sprawi, że – jak życzyłem wszystkim z ambony – Pan Bóg na sądzie zapomni na chwilę o swojej sprawiedliwości i pozwoli nam się wykąpać w swoim Miłosierdziu. Pozdrawiam. o. Piotr SchP

    Odpowiedz
  • 10 kwietnia 2013 o 8:13 am
    Permalink

    „Mnie obdarzył On swoim nieskończonym Miłosierdziem, w świetle którego rozważam i adoruję wszystkie pozostałe doskonałości Boże. Wszystkie one ukazują mi się opromienione miłością, nawet sama Sprawiedliwość (ona może nawet bardziej niż inne) wydaje ml się przyodziana miłością… Jakaż to słodka radość pomyśleć, że Dobry Bóg jest Sprawiedliwy, to znaczy, że zważa na nasze słabości, że doskonale zna kruchość naszej natury. I czegóż tedy miałabym się lękać? Ach! Bóg tak nieskończenie sprawiedliwy, który z taką dobrocią przebacza dziecku popełnione przezeń winy” św. Teresa od Dzieciątka Jezus Doktor Kościoła

    „jak życzyłem wszystkim z ambony – Pan Bóg na sądzie zapomni na chwilę o swojej sprawiedliwości i pozwoli nam się wykąpać w swoim Miłosierdziu” w świetle słów św. Teresy wolałabym jednak, żeby Bóg nie zapomniał o swojej Sprawiedliwości…

    Odpowiedz

Skomentuj Katarzyna Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.