Jezus też ma oczekiwania…
Ewangelia wg św. Łukasza 17,11-19
Zdarzyło się, że Jezus, zmierzając do Jeruzalem, przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: «Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami!» Na ich widok rzekł do nich: «Idźcie, pokażcie się kapłanom!» A gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, padł na twarz u Jego nóg i dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: «Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Czy się nie znalazł nikt, kto by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec?» Do niego zaś rzekł: «Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła».
Nie trzeba być bacznym obserwatorem tego, co dzieje się wokół nas, by stwierdzić, że wszystkie niemal konflikty mają jedno źródło. I te małe, zdawać by się mogło niewielkie sprzeczki i te wielkie, długoletnie awantury i wojny biorą się z tego, że jedna strona nie spełnia oczekiwań drugiej strony.
A oczekiwania mają prawo mieć wszyscy: rodzice oczekują, że dziecko będzie im posłuszne, a dziecko, że rodzice odrobinę bardziej mu zaufają. Uczniowie oczekują, że nauczyciele będą bardziej wyrozumiali, a nauczyciele chcą, by uczniowie chętniej wypełniali ich polecenia. Szefowie w pracy oczekują, że ich pracownicy będą pracować wydajnie i uczciwie, a pracownicy oczekują, że ich praca będzie sprawiedliwie wynagradzana. Przełożeni w seminarium oczekują, że ich wychowankowie będą rzetelnie przeżywać swój czas formacji, a klerycy oczekują, że ich przełożeni będą kompetentnie wspierać ich na tej drodze.
Oczekiwania mają wszyscy. Zresztą, nie tylko ludzie. Oczekiwania mają także instytucje. Na przykład Kościół oczekuje, że ludzie wierzący w Chrystusa będą postępować zgodnie z nauczaniem Magisterium. Takie prawo Kościoła.
Z której strony by się człowiek nie obejrzał, wszędzie jakieś mniej lub bardziej uzasadnione oczekiwania. Z dzisiejszej Ewangelii dowiadujemy się, że nawet Jezus czegoś oczekuje. W konkretnej sytuacji uzdrowienia trędowatych oczekuje wdzięczności za cud. I w jednej dziesiątej tę wdzięczność otrzymuje. Najwyraźniej jednak nie tego się spodziewa. ,,Gdzie jest dziewięciu?” – pyta jakby z wyrzutem.
Przenieśmy tę sytuację na nasze życie. Tyle cudów, tyle znaków, tyle Bożych łask, tyle pomocy z nieba… Czy staram się (bo oczywiste jest, że nigdy tej zdolności do końca nie opanuję) dziękować Jezusowi za to wszystko? A może jestem jak tych dziewięciu, którzy – nawet, jeśli zauważyli, że ciało ich staje się znów normalne – z jakiegoś powodu do Jezusa nie wrócili. Wiele pytań na kanwie tej Ewangelii można sobie postawić. Na przykład:
1. Na co obecnie choruję, co dziś jest moim trądem?
2. Czy przychodzę z moją chorobą do Jezusa?
3. Jak blisko do Niego podchodzę? Trędowaci zatrzymali się z daleka. A czy ja mam odwagę podejść blisko?
4. Czy wierzę, że Jezus może mnie uzdrowić?
5. Czy jestem gotów na to, by w procesie uzdrawiania dać coś od siebie? Cud oczyszczenia z trądu nie dokonał się przecież od razu, trędowaci dostali ,,pracę domową”. Musieli wykonać pewne zadanie, pokonać trud wędrówki do kapłanów.
6. Czy widzę, jak Jezus towarzyszy mi w moim życiu? Na jakich ścieżkach dostrzegam szczególnie Jego obecność? Gdzie jeszcze chciałbym Go zaprosić?
7. Czy jestem wdzięczny? Czy umiem Mu dziękować za rzeczy małe i na pierwszy rzut oka niedostrzegalne?
Zawsze zastanawiałem się nad tym wydarzeniem z życia Jezusa. Mówi On przecież do tego, który wrócił podziękować: „idź twoja wiara cię uzdrowiła”. Zatem co uzdrowiło tych dziewięciu niewierzących?