O kapłanach spełnionych…
Ewangelia wg św. Łukasza 7,18b-23.
Jan przywołał do siebie dwóch spośród swoich uczniów i posłał ich do Jezusa z zapytaniem: «Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?» Gdy ludzie ci zjawili się u Jezusa, rzekli: «Jan Chrzciciel przysyła do Ciebie z zapytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?» W tym właśnie czasie wielu uzdrowił z chorób, dolegliwości i uwolnił od złych duchów; oraz wielu niewidomych obdarzył wzrokiem. Odpowiedział im więc: «Idźcie i donieście Janowi to, coście widzieli i słyszeli: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia i głusi słyszą; umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi».
Mało prawdopodobne wydaje mi się to, żeby Jan nie wiedział, że ten Cudotwórca z Nazaretu, o którym wszyscy wokół mówią, to Jezus, jego daleki krewny. Przecież oni dwaj dużo już o sobie wiedzieli. Zresztą, nie ma się co dziwić – pierwszy raz spotkali się ze sobą dawno temu: jeszcze będąc w łonach swoich Mam. Wprawdzie Ewangelia nie wspomina nic o wspólnych dziecięcych zabawach Jezusa i Jana, ale skoro Maryja – będąc w stanie błogosławionym – udaje się w odwiedziny do Elżbiety, to niemożliwe, by nie odwiedzali się także później. Na pewno spotykali się ze sobą w latach dzieciństwa i młodości.
Jan jednak i bez tego wiedział, kim jest Jezus. Przecież był prorokiem i jako prorok dawał o Jezusie piękne świadectwo. Idzie za mną mocniejszy ode mnie – mówił. Dlaczego więc Jan wysyła do Jezusa swoich uczniów z zapytaniem o to, kim On jest? Dlaczego sam nie rozwiewa wątpliwości swoich uczniów i dlaczego swoim autorytetem nie prostuje ich myślenia? Pewnie dlatego, że najlepiej zawsze przekonywać się o czymś u samego źródła.
Uczniowie Jana – przychodząc do Jezusa – nie tylko o Nim usłyszeli, ale także na własne oczy ujrzeli owoce Jego działania: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia i głusi słyszą; umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię.
Każdy kapłan jest takim Janem Chrzcicielem. Jak kiedyś do Jana, tak dziś do kapłanów przychodzą ludzie, gromadzą się przy nich. słuchają. A kapłan może i powinien robić tylko jedno: towarzysząc przychodzącym, odsyłać ich wszystkich do Jezusa. Bo misją księdza jest wskazywać drogę do Mistrza i podpowiadać, jak najszybciej można do Niego dojść i jak najlepiej Go poznać.
Ksiądz sam już spotkał w swoim życiu Jezusa. Usłyszał Go w słowie powołania. Już wie, kim On jest. Ale sama wiedza, samo kapłańskie doświadczenie i samo świadectwo życia nie wystarczą. Sama kapłańska modlitwa za kogoś to także za mało. Czasem ludzie mówią: Niech się ksiądz za mnie pomodli, bo ja już za siebie nie potrafię.
Modlitwa kapłana jest ważna i potrzebna, ale zawsze trzeba jeszcze czegoś więcej. Trzeba zachęcać ludzi, by nie poprzestawali tylko na tym, że ktoś modli się za nich. Ważne, by każdy sam nawiązywał (na tyle, na ile potrafi) z Jezusem osobistą relację. Ksiądz ma wskazywać kierunek i towarzyszyć, ale w drogę każdy musi chcieć wyruszyć sam. Sam to nie znaczy, że samotnie. Sam, to znaczy niesiony przez pragnienie własnego serca.
Misja św. Jana Chrzciciela winna realizować się w życiu każdego kapłana. Dopóki ksiądz swoim słowem i życiem wskazuje innym na Jezusa, możemy mówić o nim, że jest księdzem spełnionym.
Życzmy sobie, żeby takich spełnionych kapłanów było pośród nas jak najwięcej.