Widziane zza kratek… (8)
Wczoraj mówiliśmy o panu N., który – choć był niemal wzorowym katolikiem – dopuścił się grzechu ciężkiego i w tymże grzechu zginął w wypadku. Jak na sytuację pana N. patrzy Bóg? Katechizm w punkcie 1035 mówi wprost: ,,Dusze tych, którzy umierają w grzechach ciężkich, bezpośrednio po śmierci idą do piekła.” Czy jednak rzeczywiście nie ma żadnego światełka w tunelu?
Okazuje się, że takie światełko w tunelu jest. Wyjaśnia nam to inny punkt z Katechizmu – punkt 1452.
Otóż w tymże punkcie czytamy: Gdy żal wypływa z miłości do Boga miłowanego nade wszystko, jest nazywany „żalem doskonałym” lub „żalem z miłości.” Taki żal odpuszcza grzechy powszednie. Przynosi on także przebaczenie grzechów śmiertelnych, jeśli zawiera mocne postanowienie przystąpienia do spowiedzi sakramentalnej, gdy tylko będzie to możliwe.
I wszystko mamy już wyjaśnione. Żal doskonały połączony z postanowieniem jak najszybszego wyspowiadania się sprawia, że grzechy ciężkie zostają odpuszczone jeszcze, zanim człowiek klęknie u kratek konfesjonału. To jest niesamowicie dobra wiadomość. Wystarczy wzbudzić w sobie żal doskonały i postanowić jak najszybszą spowiedź.
Powróćmy jednak do pana N. Jeśli przez całe życie był wierny modlitwie, regularnie się spowiadał, przyjmował Komunię św. to mamy pełne prawo uważać, że grzech ciężki, który mu się zdarzył, był niczym innym jak tylko przysłowiowym wypadkiem przy pracy i prawdopodobnie wywołał żal i skruchę w jego sercu. To z kolei pociągnęło za sobą postanowienie skorzystania z sakramentu spowiedzi najszybciej, jak tylko będzie to możliwe. Jeśli rzeczywiście tak było, możemy wierzyć, że mimo śmierci w grzechu ciężkim, dusza pana N. do piekła nie poszła.
Słowo, które dziś zostawiam Ci do osobistego rachunku sumienia – żal doskonały.