STOP – znak, którego nie wolno bagatelizować…
Rekolekcje – słowo, które niby nie jest nam obce, a jednak niektórzy mogą mieć problem z tą terminologią. Nazwa pochodzi oczywiście z języka łacińskiego (łac. recolligere) i znaczy tyle, co zbierać na nowo, zbierać powtórnie.
Można zatem – posługując się powyższą terminologią – powiedzieć, że rekolekcje to taki czas, kiedy człowiek na nowo próbuje zebrać to, co już wie, próbuje na nowo to wszystko sobie poukładać, jakoś uporządkować.
Chyba żaden rekolekcjonista nie planuje prowadzić rekolekcji z nastawieniem na to, że będzie wykładał, a tym samym zaskakiwał i zadziwiał swoich słuchaczy.
Nauki rekolekcyjne to nie wykłady akademickie, ale raczej czas takiego uporządkowywania tego, co już się wie. (Choć pamiętam moje ośmiodniowe rekolekcje przed diakonatem, kiedy to rekolekcjonista bardzo wiele razy pozytywnie zaskakiwał mnie interpretacją ewangelicznych fragmentów o św. Piotrze – tamte rekolekcje przeżyłem bardzo głęboko).
Tydzień temu sam prowadziłem rekolekcje. Rekolekcje dla dwunastoosobowej grupy chłopaków, którzy szukają w życiu swojego miejsca. Wybrali właśnie taką formę poszukiwań, co znaczy, że próbują odczytywać swoją drogę w świetle Bożej woli.
W życiu kapłańskim niewiele rzeczy piękniejszych jest ponad to, że można z bliska towarzyszyć młodemu człowiekowi w odkrywaniu Bożego zamysłu. Sam kiedyś też to przerabiałem. Jeszcze na długo przed wstąpieniem do Zakonu sam – aż siedem razy – brałem udział w takich rekolekcjach i dobrze wiem, że ten czas może być naprawdę wyjątkowym przeżyciem. Czas dany, ale jednocześnie zadany. Można go zmarnować, ale można go też przeżyć bardzo dobrze i owocnie.
Nigdy nikogo nie namawiałem do wstąpienia do Zakonu. Często jednak proponuję i namawiam chłopaków do wzięcia udziału w rekolekcjach. Pewnie dlatego, że jestem głęboko przekonany, iż każdy – choć raz w życiu – powinien wziąć udział w takim modlitewnym spotkaniu. Nikomu przecież taki czas jeszcze nie zaszkodził. A nie od dziś wiadomo, że Pan Bóg zawsze mówi w ciszy, w skupieniu. W codziennym kołowrotku bardzo trudno jest usłyszeć subtelny głos Mistrza. Każde rekolekcje to na naszej drodze swoisty znak STOP. Oczywiście, można go zignorować, ale wtedy może się to skończyć dla człowieka bardzo różnie.
W poniedziałek Pan Bóg postawił taki znak STOP również na mojej drodze. Razem z kilkoma Współbraćmi również uczestniczyłem w rekolekcjach zakonnych. Poza domem, poza Krakowem, w klasztorze. Czas skupienia, wyciszenia, bez komputera, telewizora, bez zbędnych rozmów. Za to więcej niż zwykle czasu na modlitwę i medytację Słowa Bożego.
Czas naprawdę wyjątkowy… Błogosławiony… Czas ładowania duchowych akumulatorów. Polecam każdemu.