Ja nie wołam, On nie pyta czyli… bądź gotowy na wszystko
Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili. A oto zjawił się przed Nim pewien człowiek chory na wodną puchlinę. Wtedy Jezus zapytał uczonych w Prawie i faryzeuszów: «Czy wolno w szabat uzdrawiać, czy też nie?» Lecz oni milczeli. On zaś dotknął go, uzdrowił i odprawił. A do nich rzekł: «Któż z was, jeśli jego syn albo wół wpadnie do studni, nie wyciągnie go zaraz, nawet w dzień szabatu?» I nie mogli mu na to odpowiedzieć (Łk 14,1-6).
Dzisiejszy tekst Ewangelii różni się nieco od innych, znanych nam tekstów o uzdrowieniu. Zwykle, kiedy na drodze Jezusa staje ktoś chory, Ten albo już z daleka słyszy wołanie o pomoc (np. ,,Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną”), albo – widząc chorego – sam się do nieszczęśnika odzywa (np. ,,Co chcesz, abym co uczynił?”).
W dzisiejszym fragmencie Ewangelii daremnie szukać wspomnianego wołania czy pytania. Owszem, pytanie jest, ale wcale nie skierowane do chorego i wcale nie o pragnienia. Tym razem adresatami pytania są faryzeusze, a kwestia dotyczy przepisów Prawa.
Cud uzdrowienia i tak się dokonuje. Nie ma wołania ze strony chorego, nie ma pytania o jego pragnienia, nie ma nawet odniesienia się do jego wiary. Jest cud.
Okazuje się, że żadne pytania i wołania wcale potrzebne nie są. I to jest dla nas dobra wiadomość, bo przecież sami łapiemy się nieraz na tym, że stajemy przed Jezusem (dokładnie jak bohater dzisiejszej Ewangelii – ,,zjawił się przed Nim pewien człowiek”) i wcale nie mamy ochoty z Nim gadać. Często nawet nie wiemy o czym. Szczególnie wtedy, kiedy sumienie przypomina nam niemiłosiernie o jakimś naszym kolejnym grzechu. I wtedy przed Jezusem jesteśmy. Choć nic nie mówimy. I On o nic nas nie pyta. Nawet o naszą wiarę. I dobrze, bo cóż moglibyśmy powiedzieć o własnej wierze w obliczu takiego czy innego duchowego dołka.
My nie wołamy, On nie pyta. A cud i tak może się wydarzyć. Bo taki właśnie jest Jezus. On chce nas dotykać i uzdrawiać… zawsze. Za wszelką cenę… I to jest właśnie Dobra Nowina?