Znów mnie zaskoczył…
Wybrałem się dziś do spowiedzi. Jutro na kilku Mszach św. głoszę Słowo, a mój guru duchowy zawsze powtarza, że przed takim głoszeniem warto się z Bogiem pojednać. Nawet, jeśli oddalają nas od Niego tylko grzechy lekkie.
Mój stały, sprawdzony spowiednik gdzieś wyjechał, wraca za tydzień dopiero. Cóż było robić? Wszedłem do zupełnie przypadkowego kościoła. W kolejce przy konfesjonale kilka osób. Trochę niepewni, bo to czas kolędy i nie wiadomo, czy ktoś będzie spowiadał. W końcu jest… Lampka się zaświeciła, nadzieja na pojednanie z Bogiem powróciła.
Nieopodal – na mało rzucającej się w oczy półeczce – duży słoik z cytatami z Pisma św. Pomodliłem się chwilę, podszedłem do słoika i wylosowałem.
,,Choćby grzechy wasze były jak szkarłat, nad śnieg wybieleją…” (Iz 1,18)
– No nieźle – pomyślałem. – Słowo bardzo na czasie, bo przecież za chwilę mam się wyspowiadać. Przez chwilę jakoś się zamyśliłem… Przypomniałem sobie kościół franciszkanów w Koszalinie, gdzie od dawna losuje się Słowo Boże ze słoika. Z zamyślenia wyrwał mnie odgłos zamykanych od konfesjonału drzwi. Teraz moja kolej…
To, co działo się w środku na zawsze pozostanie tajemnicą, ale muszę przyznać, że trafiłem na prawdziwego ojca duchowego. Nie miał nic z dzięcioła, który stuka na lewo i prawo, patrząc przy tym na zegarek. Spowiednik miał wiele cierpliwości i emanował od niego jakiś dziwny pokój, który chyba udzielał się wszystkim penitentom, bo wychodząc po spowiedzi wyraźnie się uśmiechali.
– Słowa ze słoika właśnie się spełniły. Grzechy wybielały – pomyślałem, odchodząc od konfesjonału. Każdy, kto po rozgrzeszeniu odchodzi od spowiedzi, coś mógłby powiedzieć o tym niesamowitym uczuciu, które w takich chwilach pojawia się w sercu.
W przypływie radości znów podszedłem do słoika.
– No, Tato. Zapowiedź z pierwszego losowania właśnie się spełniła. Może teraz jakaś dobra rada dla marnotrawnego syna? Powiedziałeś A, teraz czekam na B – pomyślałem i znów sięgnąłem po liścik. Wymieszałem i wyciągnąłem:
,,Zapuśćcie w Niego korzenie i na Nim dalej się budujcie, i umacniajcie się w wierze, jak was nauczono, pełni wdzięczności” (Kol 2,7).
No i wszystko jasne…
Znów udowodnił – choć wcale nie musiał – że trzyma rękę na pulsie. Nie tylko upewnił mnie dziś o swoim Miłosierdziu, ale nawet pokazał, co mam dalej robić: ,,Na Nim dalej się budujcie i umacniajcie się w wierze.”
Pan blisko wszystkich, którzy Go wzywają – Ps 145
Chwała Panu