Bóg – Honor – Ojczyzna…
Kilka dni temu obiecałem wpis o tym, co spotkało mnie ostatnio na mieście. A konkretnie w centrum Krakowa, przy Teatrze Słowackiego, na przystanku. Ale od początku…
Prawdą jest, że o tej porze roku nikt na mieście nie zobaczy mnie w zakonnym habicie. Trzeba być samobójcą, żeby – przy mojej nadwadze i wysokiej temperaturze – ubierać się w sutannę. Ale – żeby nie było, że tak zupełnie incognito po mieście chodzę – zamówiłem sobie kilkanaście koszulek ewangelizacyjnych. Sam je sobie projektuję. Pewna firma robi nadruk i gotowe.
Ostatnio zamówiłem kilka koszulek z napisem: Bóg, Honor, Ojczyzna. W takich koszulkach – białych albo czarnych – paraduję po mieście. Nie zauważam jakichś nadzwyczajnych reakcji ze strony ludzi. Jeśli już, to pozytywne. Kiedyś np. w Warszawie starszy pan zatrzymał mnie na Nowym Świecie i powiedział: Gratuluję, że ma pan odwagę nosić taką koszulkę. No cóż… Trudno to nazwać jakimś wielkim heroizmem, ale staruszkowi podziękowałem.
A kilka dni temu… Stoję sobie na przystanku. Podjeżdża autobus. Nie mój, więc stoję dalej. Patrzę przez szybę, a w środku przy jednym z okien kilka nastolatek. Patrzą się na moją patriotyczną koszulkę i… rechoczą jedna przez drugą. Przyglądam im się uważnie, przez dłuższą chwilę nie spuszczam z nich oczu, by – jak uczył nas profesor od katechetyki – zrugać je nieco wzrokiem, a one jeszcze bardziej – bez żadnego skrępowania – rechoczą na pół autobusu. Robiły to tak wrednie, że kilku innych pasażerów też zwróciło na mnie uwagę. Nikt jednak – poza tymi pofarbowanymi na fioletowo i zakolczykowanymi w różnych dziwnych miejscach głowami – nie zachowywał się niestosownie. Kierowca zamknął drzwi i autobus odjechał.
A ja zostałem na tym przystanku, snując smutną refleksję o tym, które z tych trzech słów najbardziej te młode damy rozbawiło.
Bóg?
Honor?
Ojczyzna?
Zastanawiam się, czy one w ogóle te słowa rozumieją. Może zadziałała zasadza: Jeśli wlecisz między wrony, musisz krakać tak jak one? W stadzie zawsze łatwiej jest coś wyśmiać, skrytykować. Nawet wartości, za które kiedyś ludzie życie oddawali.
Może kiedyś – gdy dorosną – zrozumieją. Hmmm…
No nic… Ja tymczasem zamawiam kolejną porcję koszulek. Bo jak się ma brzuch jak billboard, to trzeba z niego zrobić jakiś pożytek 🙂 . Oczywiście, na Bożą chwałę.
Proszę księdza trzeba zrobić tak, odrzucić całkowicie alkohol, cukier i zrezygnować ze spożywania chleba na śniadanie a na kolacja tylko taka subtelna. I brzusio poleci jak tralala, wiem z autopsji 🙂