Hu­mor i cier­pli­wość to dwa wielbłądy, na których prze­mie­rzyć można wszys­tkie pustynie – Phil Bosmans

Na zegarze 22.45. Dosłownie kilka minut temu wróciłem z centrum. W swojej wielkiej naiwności – kierowany tym, że wieczorową porą ruch w okolicach dworca powinien być niewielki – udałem się, by kupić bilety na wakacyjny wyjazd dla ministrantów.

Wszedłem  na dworzec. Ruch rzeczywiście był niewielki, ale… po drugiej stronie 222kas. W nowym, niedawno otwartym dworcu PKP, liczącym chyba ze dwadzieścia okienek do sprzedaży biletów w samej tylko hali głównej, czynne były dziś tylko dwie kasy. Kolejki takie, że stojąc z przodu, trudno było zobaczyć koniec. I do tego ta atmosfera; każdy spogląda nerwowo na zegarek.

Już na starcie zniechęcony, stanąłem w ogonku i obiecałem sobie, że to stanie nie popsuje mojego dobrego dotychczas humoru. Stoję i patrzę, jak kolejna powoli rośnie coraz bardziej. Mija kwadrans, potem drugi… Im bliżej kasy stoję, tym lepiej słyszę, jaki Babel jest przy okienkach. Angielski, niemiecki, nawet rosyjski… Jakieś prawdziwe oblężenie Krakowa.

Mija trzeci kwadrans. Zaczynam żałować, że nie wrzuciłem do plecaka żadnej 111książki. Stoję cierpliwie i zaczynam podziwiać siedzącą za okienkiem panią. Jej cierpliwość, nawet czasem pojawiający się uśmiech, zdają rozładowywać wisielczą atmosferę. Mija kolejny kwadrans. Przede mną jeszcze trzy osoby… Dwie… Jedna… W końcu przez megafon słyszę krzykliwe: Kasa numer dwa, kasa numer dwa. Po niemal pięciu kwadransach mogłem wreszcie nie tylko zobaczyć panią  z okienka z  bliska, ale i z nią porozmawiać. Przywitałem się ładnie i mówię, że mam do przewiezienia grupę ponad trzydziestu osób. Nie zdążyłem jeszcze wszystkiego powiedzieć i słyszę:

– Jeśli to grupa to musi ksiądz podejść do tej drugiej kasy. To nie ta kolejka. Tam obsługują grupy zorganizowane.

Stanąłem jak rażony piorunem. Miałem ochotę wrzasnąć, jednak świadomość, że pod szyją mam koloratkę sprawiła, że rzuciłem w stronę pani wymuszony tylko zimny uśmiech. Cóż robić… Skoro zmarnowałem już prawie półtorej godziny, mogę sobie postać jeszcze. Tym bardziej, że jutro może być jeszcze gorzej. A więc stanąłem… I znów powtórka z rozrywki. Z daleka spojrzałem na okienko drugiej kasy. ,,Kasa obsługuje w godzinach 19.00 – 6.30.” Świetnie – pomyślałem – do rana powinienem zdążyć.

W tym miejscu muszę jednak oddać sprawiedliwość pani siedzącej w drugim – tym mającym mnie uszczęśliwić – okienku. Nie wiem, jak ona to robiła, ale kolejka bardzo szybko posuwała się do przodu. Stałem tylko jakieś pół godziny. Mało tego, po podejściu do kasy zostałem bardzo miło obsłużony. Warto było czekać…

Piszę o tym na gorąco, trochę po to, by ośmieszyć pewne absurdy, z którymi się spotykamy. Nowiuśki dworzec, otwarty niedawno z wielką pompą, dwadzieścia kas z możliwością przyjęcia podróżnych, a w tak newralgicznym momencie, jak początek wakacji, czynne tylko dwie… Chyba ktoś powinien się temu przyjrzeć.

Kolejka po bilety to jednak niewielki problem. Stojąc tam pomyślałem sobie, że chyba trzeba zacząć się modlić o to, żeby kiedyś stojąc w kolejce do nieba nie usłyszeć od św. Piotra, ze to nie ta kolejka.

2 komentarze do “Hu­mor i cier­pli­wość to dwa wielbłądy, na których prze­mie­rzyć można wszys­tkie pustynie – Phil Bosmans

  • 28 czerwca 2014 o 3:51 pm
    Permalink

    Nie jedyny jest dworzec kolejowy z takimi kolejkami. Na Dworcu Autobusowym podobne cuda się dzieją w każdy piątek popołudniu, gdy ludzie zjeżdżają do domów na weekend, a ogonek długi na pół setki ludzi. Kiedyś to do egzaminu sie uczyłem w takiej kolejce. Tak długo, tak skutecznie, że aż egzamin zdałem;-)

    Odpowiedz
  • 30 czerwca 2014 o 9:33 pm
    Permalink

    też miałam okazję stanąć na końcu takiej kolejki , tylko jakoś współcierpiacy ze mna mieli mniej cierpliwości

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.