Józef musiał odsłuchać swoje…

Mam tak, że kiedy przychodzi mi podjąć jakieś nowe wyzwanie, dużo się modlę. Szczególnie do św. Józefa. Tak było po święceniach, kiedy w 2012 roku zalogowałem się na mojej pierwszej parafii i kiedy trzeba było podjąć katechizację w podstawówce. Bałem się bardzo, bo nigdy wcześniej nie pracowałem w krainie krasnali. Poszedłem jednak do SP 114 i… dałem radę.

Dokładnie tak samo było wtedy, kiedy ówczesny o. Prowincjał skierował mnie do pracy w naszym pijarskim Seminarium. Wyzwanie wydawało mi się dość trudne. Tym bardziej, że szedłem tam w roli ojca duchowego czyli kogoś, kto powinien mieć tzw. autorytet – jeśli nie wypracowany, to przynajmniej ten wynikający z funkcji.

I dokładne tak samo było rok temu, kiedy znów wróciłem na parafię i znów wyzwaniem okazała się katecheza. Tym razem już nie w podstawówce, ale w liceum. I znów Józef musiał swoje ode mnie wysłuchać. Ale dziś mogę złożyć świadectwo, że Józef jest niesamowity. Jeśli Jemu się coś zawierza, to zawsze wszystko jest OK.

Tak jak teraz. Nie tylko, że rok w liceum minął mi jak z bicza trzask, ale też to, że spotkałem w tej szkole mnóstwo naprawdę fantastycznych i życzliwych osób: od Dyrekcji i Nauczycieli począwszy, na Uczniach i Rodzicach skończywszy.

Wszystko wskazuje na to, że tej ludzkiej życzliwości w tej samej szkole będę mógł kosztować także i w przyszłym roku szkolnym. I Bogu dzięki, bo dobrych ludzi wokół nigdy dość !!!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.