… krąży wokół, szukając, kogo pożreć…
W jednym z poprzednich wpisów wspomniałem, że grzechy czasem łączą się ze sobą i występują w różnych konfiguracjach. I na pewno każdy z nas ma takie doświadczenie, jak to jeden grzech pociąga za sobą drugi, potem kolejny. W ten sposób pojawia się ich cały bagaż. Nie jest to nic niezwykłego. Przeciwnie, to od wieków powtarzana taktyka demona. Jemu bardzo zależy na tym, aby człowiek pogrążał się coraz bardziej i bardziej. Bo przecież im niżej upada, tym trudniej powstaje.
Sięgam dziś po tekst niezwykle głęboki i pouczający. Mam przed sobą Druga Księgę Samuela. Wczytuję się w opis grzechu Dawida: ,,Pewnego wieczora Dawid, podniósłszy się z posłania i chodząc po tarasie swego królewskiego pałacu, zobaczył z tarasu kąpiąca się kobietę. Kobieta była bardzo piękna. Dawid zasięgnął wiadomości o tej kobiecie… ‘’ – tak zaczyna się jedenasty rozdział tejże Księgi. Nie będę przepisywał tutaj całej perykopy, ale warto, czytając to rozważanie, mieć tekst przed oczyma.
Otóż na przykładzie Dawida doskonale widać działanie złego ducha i prawdę o tym, że jeden grzech pociąga za sobą kolejny. Przyjrzyjmy się Dawidowi.
Wszystko zaczyna się bardzo niewinnie: od swego rodzaju lenistwa. W pierwszym wersecie jedenastego rozdziału czytamy, że ,,na początku roku, gdy królowie zwykli wychodzić na wojnę, Dawid wyprawił Joaba i swoje sługi wraz z całym Izraelem.” Sam zaś pozostał w Jerozolimie. Mamy już zatem punkt zaczepienia – lenistwo króla – które bardzo szybko pociągnie za sobą kolejny grzech.
Tym kolejnym grzechem będzie nieczyste pragnienie. Widząc Batszebę, Dawid zapragnie mieć ją tylko dla siebie. Obudzą się w nim najniższe ludzkie instynkty, które za wszelką cenę będzie chciał zaspokoić. Pragnienia szybko zamienione zostaną w czyn. Dochodzi do zbliżenie i Batszeba staje się brzemienna. Mamy zatem kolejny grzech – cudzołóstwo.
W dalszej kolejności pojawia się kłamstwo. I to kłamstwo wielkiego kalibru. Zachęta skierowana do Uriasza, jakoby po powrocie z pola walki miał iść do namiotu swojej żony Batszeby, jest niczym innym, jak tylko próbą odwrócenia uwagi od złego postępku króla Dawida. Chciał on w ten sposób odpowiedzialność za brzemienność Batszeby zrzucić na jej męża. Kiedy plan Dawida zawodzi i Uriasz nie postępuje zgodnie ze wskazaniami króla, Dawid posuwa się do kolejnego grzechu. Tym razem pozoruje nieszczęśliwy wypadek, wydając dowódcy swojego wojska polecenie: ,,Postawcie Uriasza tam, gdzie walka będzie najbardziej zażarta, potem odstąpcie go, aby został ugodzony i zginął.” Rozkaz Dawida zostaje wykonany, Uriasz Chetyta ginie na polu walki.
Grzech Dawida zatacza coraz szersze kręgi. Zaczęło się całkiem niewinnie – od błogiego lenistwa. To szybko przemieniło się w żądzę obcowania z cudzą żoną. Potem było kłamstwo, w końcu skutecznie przeprowadzony zamach na życie drugiego człowieka. Na przykładzie Dawida widać dobrze, w jaki sposób zło rodzi jeszcze większe zło.
W naszym życiu jest dokładnie tak samo. Pewnie nie mamy na koncie żadnych niewierności względem męża czy żony i żadne zabójstwo nie obciąża naszego sumienia, ale demon posługuje się nie tylko grzechami tak wielkiego kalibru, jak w przypadku Dawida. Czasem wystarczy coś małego, by w ślad za tym pojawił się kolejny grzech.