Moc uwielbienia
Mam takie książki, które po przeczytaniu odkładam na półkę i nigdy więcej do nich nie wracam. Ot, przeczytane i tyle. Mam jednak i takie, które po dziś dzień są dla mnie ważne i które wpłynęły jakoś na moje życie duchowe. Książki, które chce się mieć zawsze blisko i do których chętnie się wraca. Dla mnie taką książką – poza Biblią i Dzienniczkiem s. Faustyny – są na pewno m.in. Opowieści pielgrzyma.
Lekturę tę polecił mi swego czasu o. Jacek – mój spowiednik i muszę przyznać, że książka ta rzuciła nowe światło na moją relację z Bogiem i zapaliła pragnienie częstszej i bardziej spontanicznej modlitwy. Od tamtej pory bardzo często modlę się słowami modlitwy Jezusowej: Panie Jezu Chryste, Synu Boga żywego, zmiłuj się nade mną, grzesznikiem.
Książką, którą dziś odkładam na półkę – ale do której z pewnością także będę wracał – jest ,,Moc uwielbienia” Merlina R. Carothersa. To zupełnie nieznamy mi autor. Już od pierwszych rozdziałów urzekł mnie sposobem patrzenia na relację człowieka z Bogiem. Merlin pisze o tym, że WSZYSTKO, co przeżywamy w naszym życiu jest przestrzenią do uwielbienia Boga. Wszystko !!!
Łatwo jest uwielbiać i dziękować, kiedy jest dobrze. Ale Merlin pisze o tym, że WSZYSTKO jest przestrzenią do uwielbienia i dziękowania. Kiedy jesteś smutny i chory – dziękuj i uwielbiaj Stwórcę. Kiedy w pracy jest pod górkę, czujesz się wypalony, przytłoczony codziennością – dziękuj i uwielbiaj Stwórcę. Kiedy nie układa ci się w małżeństwie, pojawia się zdrada, kłamstwa i niewierności – dziękuj i uwielbiaj Stwórcę. Kiedy żyjesz w grzechu, twoje życie spowija ciemność i brak światełka w tunelu – dziękuj i uwielbiaj Stwórcę.
To może zabrzmi dziwnie, ale właśnie wtedy, kiedy człowiek w takich podbramkowych sytuacjach uwielbia Boga, Bóg właśnie wtedy zaczyna z tego konkretnego zła wyprowadzać dobro. Kiedy w trudnościach narzekamy i biadolimy, użalamy się i obwiniamy za zło Boga i wszystkich wokół, wówczas z tego najbardziej cieszy się diabeł. Ale kiedy za te trudności Bogu dziękujemy i uwielbiamy Go, diabeł ucieka, bo on nie znosi słowa ,,dziękuję.” I wtedy do akcji wkracza Bóg. Dotyka, pociesza, umacnia, przemienia, uzdrawia.
Na pierwszy rzut oka to, co napisałem, wydaje się jakąś niedorzecznością. Jak tu uwielbiać Boga za grzech, gniew, zdradę, nałóg, niepowodzenie, itp? Przecież to głupie. Nie do końca…
Pomyślmy: Czy kiedykolwiek poznalibyśmy smak Bożego miłosierdzia gdyby nie nasz grzech? Czy kiedykolwiek poszlibyśmy do spowiedzi i usłyszeli ,,I ja odpuszczam tobie grzechy…”, gdybyśmy wcześniej nie ugrzęźli w szambie nieprawości?
Właśnie dlatego trzeba za wszystko Bogu dziękować. Za rzeczy trudne i smutne także. Nasze uwielbienie i dziękowanie za rzeczy trudne będzie dowodem na to, że wierzymy, iż nic się Panu Bogu z ręki nie wymsknęło. Że On jest większy od każdego zła. Że potrafi i chce wyprowadzić ze zła dobro.
Książka zrobiła na mnie naprawdę spore wrażenie. Zburzyła trochę mój dotychczasowy sposób patrzenia na pewne sprawy. Tak mi się ten cały Merlin spodobał, że już kupiłem sobie kolejną książkę jego autorstwa.
A ,,Moc uwielbienia” oczywiście polecam.
