O zasadzie spychologii i fałszywej pokorze…
Ewangelia wg św. Łukasza 14,1.7-11.
Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili. Potem opowiedział zaproszonym przypowieść, gdy zauważył, jak sobie pierwsze miejsca wybierali. Tak mówił do nich: «Jeśli cię kto zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by czasem ktoś znakomitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. Wówczas przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: „Ustąp temu miejsca”, a wtedy musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce. Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. A gdy przyjdzie ten, który cię zaprosił, powie ci: „Przyjacielu, przesiądź się wyżej”. I spotka cię zaszczyt wobec wszystkich współbiesiadników. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony».
Dzisiejsza Ewangelia jest bardziej życiowa niż nam się na pierwszy rzut oka może wydawać. Porusza ona przede wszystkim temat pokory i właściwego patrzenia i oceniania siebie i innych. To ważna myśl. Ale chciałbym dziś pójść trochę dalej.
Nie jest wcale trudno zająć ostatnie miejsce. Owszem, są tacy, którzy zabiegają dla siebie o piedestały, ale nie brakuje też takich, którzy – często kierowani jakąś fałszywą pokorą – stają na końcu. Mogę przywołać tutaj przykład z księżowskich kuluarów. Zawsze irytuję się w zakrystiach różnych kościołów, gdy przygotowuje się jakaś większa koncelebra i wielu księży ubiera się w ornaty. Często zdarza się wtedy. że jakiś odpowiedzialny za celebrację przechadza się między księżmi i proponuje: – Czy może ksiądz prałat stanąć przy księdzu biskupie? – Nie, nie, nie – pada odpowiedź – są tu godniejsi ode mnie, proszę poprosić jakiegoś innego księdza. – To może ksiądz kanonik? – szuka dalej nieszczęśnik. – Nie, nie, nie – odpowiada kanonik – proszę poprosić księdza infułata. Jak infułat nie chce, to wtedy może dziekan, a jak dziekan nie chce, to szuka się jakiegoś innego ,,ochotnika.” Zasada spychologii i fałszywej pokory spotykana jest w wielu zakrystiach. Na szczęście pewnie nie we wszystkich.
Imponował mi w tym temacie zawsze szczególnie jeden pijar. Swego czasu pracowaliśmy razem. Ilekroć proponowano mu jakąś celebrację, przewodniczenie Eucharystii czy tzw. stanie przy biskupie czyli w najbliższej asyście przy ołtarzu – on zawsze od razu przyjmował propozycję. – Dobrze – odpowiadał. Bez żadnej fałszywej pokory, bez udawania, bez mówienia, że są tu inni, bardziej godni, itp.
Wypadałoby w takich sytuacjach przypomnieć wszystkim, że żaden ksiądz ani żaden biskup nie jest wystarczająco godny, by w imieniu Jezusa sprawować Najświętsze Tajemnice. Nie ma mniej lub bardziej godnych. Wszyscy jesteśmy niegodni. Wszyscy jesteśmy sługami. Ale zostawmy to.
Idąc dalej w tych rozważaniach chcę dotknąć jeszcze jednej kwestii. Siadać na właściwym miejscu to jedno. Ewangelia uczy nas siadać nisko. Ale pytanie: czy potrafię się ucieszyć z tego, że ktoś siedzi wyżej ode mnie, na tym ewangelicznym pierwszym krześle? Innymi słowy: czy potrafię cieszyć się z sukcesów innych? Czy potrafię im szczerze gratulować i cieszyć się, kiedy oni się cieszą?
Bo to, że potrafimy być o różne rzeczy zazdrośni, to oczywiste. Ale czy potrafimy tak szczerze ucieszyć się z tego, że ktoś jest lepszy od nas? I czy potrafimy przyjąć to, że pierwsze krzesła mogą się należeć komuś bardziej niż nam samym?
Myślę, że co jakiś czas powyższe pytania winny się pojawiać w naszych osobistych rachunkach sumienia.