Od nagłej i niespodziewanej śmierci zachowaj nas, Panie…
No i stało się… Wszyscy myśleliśmy, że nasza Pani Maria doczeka setnych urodzin. Była już tak bardzo blisko… skończyła 98 lat.
W każdą sobotę, kiedy pojawiałem się w Domu Pogodnej Jesieni, właśnie od jej pokoju zaczynałem obchód całego piętra. Zwykle po obiedzie leżała sobie jeszcze na łóżku i dopiero, kiedy zapukał ksiądz, powoli zbierała się na Mszę św.
Odeszła od nas w dzień przed Sylwestrem. Kilka dni wcześniej odbyła swoją ostatnią w życiu spowiedź i przyjęła Sakrament Namaszczenia. Jakże wielka to łaska – móc na kilka chwil przed śmiercią pojednać się z Bogiem. Każdemu można życzyć takiej ,,przygotowanej” śmierci.
Trzeba powiedzieć, że szczęście mają nie tylko ci, którzy księdza goszczą w Domu raz na tydzień. (Czasem zresztą zdarza się, że jadę tam specjalnie – na telefon, bo trzeba). Szczęście mają też ci, których bliscy w rodzinnych domach troszczą się o duchową stronę życia swoich domowników. Trzeba powiedzieć, że bez wątpienia świadomość w tej kwestii nie jest najgorsza. Choć prawda jest i taka, że wielu wciąż boi się przyjąć księdza z namaszczeniem chorych. – Trochę się boję, bo przecież mówi się, że to ostatnie namaszczenie – usłyszałem niedawno po kolędzie. – Nie ostatnie namaszczenie, tylko Sakrament Namaszczenia Chorych – próbowałem tłumaczyć. Ale chyba jak grochem o ścianę.
A szkoda, bo czasem niestety ten lęk sprawia, że ktoś nie zdąża… I wtedy czasem odbieramy w klasztorze telefony z prośbą: ,,Niech ksiądz szybko przyjedzie, bo mama umarła.” Na pytanie kiedy odeszła, czasem okazuje się, że już kilka godzin wcześniej. I wtedy, rzeczywiście, ksiądz jedzie. Tyle, że już nie z Najświętszym Sakramentem. Jedzie tylko się pomodlić, bo cóż można więcej? Sakramenty (spowiedź i Komunia św.) są przecież dla żywych, nie dla zmarłych. I wtedy w sercach bliskich jakieś wyrzuty się rodzą, że przecież można było po księdza wcześniej, że zaniedbali, zapomnieli, nie chcieli. I cóż wtedy? Wtedy zostaje tylko modlitwa i wyrzuty sumienia na całe życie. I jeszcze wiara zostaje. Wiara w to, że Bóg i tym razem będzie miłosierny.
Kiedy odchodzą ,,moje” babcie (a od miesiąca pogrzeby mamy w Domu raz na tydzień – w grudniu już cztery) jestem spokojny. Niemal wszyscy są przygotowani. Może przez to jest w nich tyle radości… Potrafią cieszyć się nawzajem swoją obecnością… Coraz bardziej widzę, że ta radość nie bierze się w człowieku sama z siebie…
A jak wytłumaczyć taka ciężką dla nas sytuację związaną z tytułem- wczoraj właśnie minęły 4 lata jak zmarł nasz ukochany brat – w nowy rok, był na wieczornej mszy św, po przyjęciu komunii św . poczuł silny ból w klatce piersiowej,……….trafił do szpitala,gdzie nie udzielono mu odpowiedniej pomocy ….i nagle rano zmarł……… miał 51 lat……. ,Rana ciągle krwawi mimo upływu lat , tyle pytań bez odpowiedzi…… taki wspaniały dobry ,kochany brat , ojciec rodziny….
Pamiętam , że jeszcze nie tak dawno ten sakrament można było przyjąć tylko raz w życiu. Więc wcale nie dziwi mnie nie wiedza innych. Mój tata regularnie prosi o sakrament chorych i odwiedziny księdza w domu . Kapłani proszę mówcie częściej o tym pięknym sakramencie wiernym niech się go nie boją.
Pozdrawiam Katarzyna