Proboszczowskie przywileje…

A gdy będziem zasypiali, niech Cię nawet sen nasz chwali...

Na zegarze już 22.45. Kolejny piękny dzień za nami. Fakt, trochę pochmurny i deszczowy, ale piękny przez wydarzenia, które przyniósł.

Udało mi się dziś nadrobić różne kancelaryjne zaległości. Nie było tego dużo, ale zawsze coś… Niewiele rzeczy mnie tak cieszy, jak świadomość, że jestem na czysto z różnymi korespondencyjnymi sprawami. Sąd Biskupi czy Urząd Skarbowy nie lubią długo czekać na urzędowe odpowiedzi. W tym temacie potrzebna jest czasowa dyscyplina. Dziś ją miałem 😉

Było dziś też trochę czasu na odpoczynek. Znów wróciłem do zaczętej jeszcze w grudniu książki Ratzingera. Udało się też porozmawiać tele z kilkoma osobami. Kilka kolejnych wciąż czeka na mój telefon. W tym temacie trochę jednak niedomagam. Przepraszam tych, którzy cierpliwie czekają.

Zupełnie osobnym tematem i powodem mojej wielkiej radości jest fakt, że dziś pobłogosławiłem kolejny związek małżeński. Kodeks Prawa Kanonicznego wyraźnie przypomina, że chrzty i śluby należą do szczególnych prerogatyw (przywilejów) proboszcza. Staram się z tych przywilejów korzystać możliwie jak najczęściej. Dziś pobłogosławiłem Adriannie i Pawłowi.

Na przysłowiowym koncie mam już sporo pobłogosławionych małżeństw. Księdzem jestem przecież od dwunastu lat. Muszę jednak przyznać, że przygotowywanie kandydatów do małżeństwa i towarzyszenie im przez kolejne miesiące narzeczeństwa jest dla mnie raczej nowym doświadczeniem. Nowym, bardzo odpowiedzialnym i w swej istocie… pięknym. Co tu dużo mówić: jakoś tak się człowiek zżywa z tymi, których prowadzi. I cieszy się, gdy oni się cieszą i gdy są szczęśliwi.

Chrzest czy  asystowanie przy ślubie to nie tylko zaszczyt dla duszpasterza. To także zaproszenie do wielkiej odpowiedzialności. Odpowiedzialności, która swój wyraz ma w modlitewnym towarzyszeniu.

Śpijcie dobrze. Błogosławię…

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.