Słowa, które uderzają…
Nie wiem dlaczego, ale jakoś od samego początku bardzo uważnie śledzę to, co związane jest z osobą nowego papieża. Staram się słuchać albo wyłapywać w Internecie każde jego przemówienie, każdą homilię. I przyznaję bez bicia: Franciszka słucham uważniej niż Jana Pawła czy Benedykta. A na pewno słucham go bardziej świadomie.
Najpierw ta pierwsza pokorna – wypowiedziana w dniu wyboru – prośba o modlitwę. Potem kilka kazań z wyraźnym wskazaniem na potrzebę nawrócenia i przypomnienie o tym, że kto nie jest z Bogiem, jest z szatanem. Potem nakaz skierowany do włoskich proboszczów, by kościoły w ciągu dnia były otwarte a w konfesjonale dyżurował spowiednik. A wczoraj znów mocne słowa… i znów do księży. I znów do mnie…
,,Dobrze to wszyscy zapamiętajmy: nie można głosić Ewangelii Jezusa bez konkretnego świadectwa życia. Ten, kto nas słucha i na nas patrzy, powinien móc odczytać w naszych działaniach to, co słyszy z naszych ust.”
Ciekawe… Nie dalej jak w sobotę – na zakończenie kursu lektorskiego dla kandydatów z naszego dekanatu – sam mówiłem do młodych o tym, że ludzie – nie wiedząc, kim jest lektor – powinni po jego postępowaniu poznać, że jest przyjacielem Jezusa. Mówiłem to dwa dni temu blisko trzydziestoosobowej grupie przyszłych lektorów, wskazując na potrzebę świadectwa ich wiary. Wczoraj te same słowa wróciły do mnie jak bumerang. I to z najwyższej półki, od samego papieża…
Głoszenie słowa + świadectwo życia = ?
No właśnie. Co może (albo co powinno) być efektem końcowym mojego kapłańskiego głoszenia (przepowiadania) i mojego życiowego świadectwa? Najważniejszy owoc to zbawienie. Swoje i innych.
Czasem sam gorszę się postawą innych ludzi. Starszych i młodszych, wierzących i niewierzących, kapłanów i świeckich. I często zapominam, że tak jak ja obserwuję innych, tak również sam jestem przez innych obserwowany. Często o tym nie pamiętam.. Pewnie właśnie dlatego powyżej cytowane słowa Franciszka tak bardzo mnie uderzyły…
Myślę, że w dużej mierze to słuchanie Franciszka wynika z dostępności. Żyjemy w świecie, gdzie informacje docierają do nas jeszcze szybciej niż w czasie kiedy żył JPII. Mogę jechać autobusem i czytać a nawet słuchac jego kazania z komórki. Nie trzeba juz specjalnie siadać i uruchamiać komputer.