Trzeba będzie odpowiedzieć…
Naprawdę mocno zastanawiają mnie słowa ks. Józefa Ratzingera, które zamieściłem we wczorajszym wpisie. Chyba szczególnie ostatnie zdanie: ,,Współczesny człowiek, w normalnym przypadku, powinien raczej zakładać niewiarę swego bliźniego.”
Bardzo podobnie powiedział kiedyś do księży obecny papież Franciszek. Powiedział tak: ,,Ksiądz, który siedzi w kancelarii, nie może zakładać, że człowiek, który tam przychodzi jest człowiekiem wierzącym.” Łączy mi się to wszystko z tematem katechezy, który właśnie przerabiamy w drugich trzecich LO. Temat jest bardzo ładny: Dziecko darem i zadaniem dla rodziców.
To, że dziecko jest darem od Boga, jest oczywiste. Ale co to znaczy, że dziecko jest zadaniem? Żeby dobrze odpowiedzieć na to pytanie, trzeba wrócić do słów, które rodzice słyszą od kapłana, gdy przynoszą swoje dziecko do chrztu św. Szafarz sakramentu mówi wtedy: ,,Prosząc o chrzest dla waszego dziecka przyjmujecie na siebie obowiązek wychowania go w wierze…” Potem pada drugie pytanie: ,,Czy jesteście świadomi tego obowiązku?” Jeszcze nigdy nie słyszałem, żeby rodzice powiedzieli, że nie są tego świadomi.
Zadaniem, o którym mówi podręcznik do LO, jest przyjęty przez rodziców obowiązek wychowania swojego dziecka w wierze. Zadanie i obowiązek. Warto zauważyć, że w rytuale nie jest napisane: ,,…przyjmujecie na siebie możliwość wychowania go w wierze.”
Trudno więc nie zgodzić się z Benedyktem i z Franciszkiem, kiedy ma się świadomość (a my, księża, mamy także doświadczenie), że niektórzy rodzice potrafią bardzo łatwo dyspensować się od tego obowiązku. Wcale nie rzadkie są sytuacje, kiedy już po Pierwszej Komunii św. rodzice składają w szkole deklarację o tym, że jednak ich dziecko nie będzie uczestniczyło w lekcjach religii.
Obowiązek nie spełniony. Zadanie nie wykonane. Pewnie, że nie wolno uogólniać i trzeba przyjąć, że różne mogą być powody wypisania dziecka z religii. Nie będzie jednak nadużyciem stwierdzenie, że społeczeństwo nam poganieje w zastraszającym tempie i marginalizowanie Pana Boga w wielu rodzinach jest już na porządku dziennym.
I może nie byłoby w tym wszystkim wielkiego problemu (wszak rodzice mają prawo decydować o swoich dzieciach), gdyby nie to, że słowa deklaracji wypowiedziane w czasie chrztu ich dziecka przed samym Bogiem, ani na chwilę nie straciły niczego ze swojej ważności. Pan Bóg – w odróżnieniu od człowieka – takie deklaracje traktuje wyjątkowo poważnie. I z takich niespełnionych obowiązków i niewykonanych zadań kiedyś trzeba będzie przed Bogiem odpowiedzieć.