Ufamy tym, których nie znamy…
Mk 1, 14 – 20.
Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: «Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!» Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. Jezus rzekł do nich: «Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się staniecie rybakami ludzi». A natychmiast, porzuciwszy sieci, poszli za Nim. Idąc nieco dalej, ujrzał Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana, którzy też byli w łodzi i naprawiali sieci. Zaraz ich powołał, a oni zostawili ojca swego, Zebedeusza, razem z najemnikami w łodzi i poszli za Nim.
Na co dzień każdy z nas wykazuje się zaufaniem w stosunku do osób, których nie zna. Często to zaufanie jest dla nas czymś tak normalnym, że nawet się nad tym nie zastanawiamy.
Kiedy wybieramy się w podróż i wsiadamy od tramwaju czy autobusu, nikomu z nas nie przychodzi do głowy pomysł, by biec z alkomatem do motorniczego czy przepytywać go ze znajomości przepisów ruchu drogowego. Z reguły ufamy, że ten, który siedzi za kierownicą jest trzeźwy, że zna się na prowadzeniu autobusu i że dowiezie nas do celu. Kiedy idziemy do apteki też nie zastanawiamy się nad kwalifikacjami pani z okienka. Po prostu ufamy, że aptekarka dobrze odczyta zapisany na recepcie lek i poda nam to, czego naprawdę nam potrzeba. Ufamy, że człowiek za ladą zna się na swojej pracy. I tę właśnie ufność okazujemy wobec lekarzy, księży, wobec wielu jeszcze innych osób. Co dziwne – wobec osób, których zupełnie przecież nie znamy. Ufamy obcym…
Dzisiaj w Ewangelii również jest mowa o zaufaniu – Szymon i Andrzej, dwaj galilejscy rybacy, tak ufają Nieznajomemu, który zaprasza ich do wędrówki z sobą, że zostawiają wszystko i idą za Nim. Czy to nie dziwne?
Są w naszym życiu osoby, które zasługują na zaufanie i których nie poddaje się badaniom na wiarygodność. Czasem jednak zdarza się, że ci, których obdarzamy zaufaniem nie stają na wysokości zadania i najnormalniej w świecie nas zawodzą. Może spotkać nas zawód ze strony motorniczego, może nas zawieść lekarz, aptekarz, ksiądz. Gdzieś tam musimy brać poprawkę na to, że człowiek najbardziej nawet godny zaufania też ma prawo do błędu.
Jedyną Osobą, która nigdy nas nie zawiedzie – i piszę to nie tylko jako ksiądz – jest Jezus. Tylko On godzien jest całkowitego, stuprocentowego zaufania. Tylko On zasługuje na to, by ufać w ciemno każdemu Jego słowu.
Czy nie jest tak, że bardziej ufam człowiekowi niż Bogu?
Czy nie jest tak, że bardziej liczę się z tym, co mówią ludzie niż z tym, czego oczekuje ode mnie Jezus?