W sklepie nikt nig­dy się nie nudzi. To nie to, co w kościele, gdzie zos­ta­je się sam na sam z własną duszą. Luis Bunuel

Czas kolędy w pełni. Jeszcze tylko… eh, nie będę pisał, by nie denerwować tych księży, którzy kolędę kończą w połowie lutego. Niełatwy to czas dla księży, ale przecież skądś pomysły do kazań i do wpisów blogowych czerpać trzeba. A najlepsze przykłady są z życia. Najlepiej z życia parafian.

Każdego dnia od Bożego Narodzenia – z małą przerwą na Sylwestra i Nowy Rok – odwiedzam po 25 – 30 mieszkań, a przy tym poznaję wiele nowych twarz. Jedne już jakoś kojarzę, inne – choć to lica parafialne – to jednak jakieś obce, niespotkane wcześniej.

Niedawno, ze strony jednej z mniej znanych parafianek, spotkał mnie komplement. Wchodzę do jej mieszkania i usłyszę: ,,Jak kiedyś patrzyłam na ojca w kościele spod chóru, to na starszego ojciec wyglądał. Z bliska wygląda ojciec dużo młodziej.” Nie myśląc wiele, odpowiedziałem: ,,W takim razie zapraszam panią zawsze do pierwszej ławki, pod sam ołtarz.”

888Wystarczyło kilka chwil rozmowy, bym przekonał się o tym, że w kościele nie szybko się spotkamy, bo moja rozmówczyni jest raczej z kategorii tych nienarzucających się Panu Bogu. Jak sama mówi: ,,nie czuje za bardzo potrzeby.” No cóż, skoro ktoś traktuje kościół jak wc i chodzi tam tylko wtedy, kiedy ma potrzebę, to ja nic na to nie poradzę.

Tak czy inaczej, wielu dziś (i to nie tylko naszych Parafian) cierpi na duchowy marazm. Niektórzy chodzą do kościoła, choć nie czują potrzeby. Inni nie czują potrzeby i nie chodzą, by przed sobą samym nie uchodzić za schizofrenika i człowieka o podwójnej jaźni. Są i tacy, którzy idą do kościoła wtedy, gdy czują, że czegoś im brakuje. Ot, jak po mleko do Biedronki. Czegoś nie mam, robię wszystko, by to mieć. Iście konsumpcyjny styl życia. Ja chcę, ja potrzebuję, ja muszę…

Jednak w relacji do Pana Boga to nie wystarcza. Tutaj potrzeba czegoś więcej. Trzeba pamiętać, że nawet, jeśli ja nie czuję potrzeby, to Bóg ją czuje. On chce się ze mną spotykać, bez względu na moje chcenie.

Problem konsumpcyjnego podchodzenia do sprawy praktyk 999religijnych dobrze diagnozuje kard. Bergoglio. Jeszcze zanim został papieżem Franciszkiem, w jednym z wywiadów powiedział: ,,Niektórzy wybierają sobie kościół i Mszę św. ze względu na kazania księdza. Ale dwa miesiące później dochodzą do wniosku, że chór śpiewa fatalnie, i znów zmieniają kościół. W ten sposób religia zostaje zredukowana do estetyki. Wymieniamy różne rzeczy w tym religijnym supermarkecie jak wenecjanie wymieniają gondole. Religia staje się obiektem konsumpcji.”

A nie o to przecież chodzi. Każda Msza św. ma być Spotkaniem (celowo piszę przez duże S), a nie transakcją. Jeśli moją relację z Bogiem próbuję budować tylko na tym, czy coś czuję, czy nie, to – powiedzmy sobie szczerze – jestem zwykłym egoistą i nie ma we mnie prawdziwej miłości do Boga.

 

2 komentarze do “W sklepie nikt nig­dy się nie nudzi. To nie to, co w kościele, gdzie zos­ta­je się sam na sam z własną duszą. Luis Bunuel

  • 4 stycznia 2014 o 9:55 pm
    Permalink

    Mądre słowa. Muszę wziąć je sobie do Serca. Pozdrawiam księdza.

    Odpowiedz
  • 4 stycznia 2014 o 11:32 pm
    Permalink

    brawo Ojcze!
    krew mnie zalewa jaks słyszę od kogoś „nie czuje potrzeby” ! obłęd jakiś.
    przykre to.

    Odpowiedz

Skomentuj rinka Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.