Wielka tajemnica niewiary…
Wielu moich facebookowych (i nie tylko) młodych rozmówców zarzuca mi, że jestem przeciw całkiem sporej grupie ludzi, która – mniej lub bardziej odważnie – staje pod tęczowymi flagami. Odpieram te zarzuty jako niesłuszne, bo i nie raz pisałem o tym, że nie tylko nie jestem przeciw konkretnym osobom, ale nawet – choćby jako spowiednik – takim również towarzyszę.
Pytają więc mnie, jak nazwać moją postawę i moje słowa, jeśli nie formą sprzeciwu wobec LGBT. Odpowiadam bardzo prosto: Ja nie atakuję LGBT, ja bronię Ewangelii.
Hm, taką wypowiedzą wprawiam w konsternację wielu, bo zaraz potem znów spotykam się z atakiem. Ktoś pisze, żeby najpierw zanieść Ewangelię do Kalisza i wręczyć ją biskupowi. Ktoś inny mówi, by dać ją politykom, którzy łamią Konstytucję. A są i tacy, którzy piszą wprost: Proszę sobie gęby Biblią nie wycierać.
A ja…
No cóż. Powtarzam sobie jak mantrę za św. Pawłem, który przecież sam niegdyś Kościół prześladował: ,,Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii.” Ale zaraz przychodzi inna myśl…
A co, gdybym tak od dziś nie głosił Ewangelii i gdybym jak papuga zaczął powtarzać stare i wyświechtane, ale jednak ciągle modne hasła: ,,Wolność, równość, tolerancja”, ,,Mój brzuch, moja sprawa” i inne tego typu? Cóż by się wtedy stało?
Zapewne sporo bym zyskał. Zyskałbym wtedy mnóstwo nowych przyjaciół. Wielu młodych mówiłoby o mnie: ,,Ojciec Piotr jest cool. Nie jest staroświecki jak ten cały Kościół.” Może nawet do TVN- u by mnie zaprosili. Hmmm, nigdy tam nie byłem…
Ech, chyba się trochę rozmarzyłem.
Na szczęście te marzenia nigdy się nie spełnią. Gdybym zaczął mówić jak ci wszyscy zagubieni i dalecy od Ewangelii ludzi (a sondaże pokazują, że jest ich w Polsce ogromnie wielu), gdybym sprzeniewierzył się nauce Kościoła i był od teraz klakierem dla tych, którzy swój świat wartości postawili na głowie, stałbym się jak latarnia morska na brzegu, która już dawno nie świeci. Stoi wprawdzie, ale już jest zupełnie nieprzydatna, bo żadnego rozbitka z dalekiego morza na brzeg nie sprowadzi. Po cóż więc stoi?
Nie dziwi mnie myślenie ludzi spod tęczowej flagi. Niech sobie myślą, co chcą – mają prawo. Ale dlaczego do diaska oczekują, że ksiądz zacznie głosić prawdy sprzeczne z Ewangelią? Tego nie rozumiem. Czyżby byli aż tak głupi, by oczekiwać, że ksiądz będzie mówił bardziej głosem świata niż głosem Kościoła? Zaprawdę, tego pojąć nie mogę. Oto wielka tajemnica całej tej niewiary.