Wszystko, co dobre…

Co tu dużo mówić – moje wakacje też powoli odchodzą już do historii. Patrzę na mojego siostrzeńca, który po wakacyjnej przerwie wczoraj znów wrócił do przedszkola i myślę sobie, czy i ja za kilka dni będę z tak wielką radością jak on powracał do moich zakonno – kapłańskich powinności.

To pytanie jest oczywiście czysto retoryczne, bo jeśli kocha się to, co się robi, to zawsze wraca się z radością. Ba, zawsze wraca się z jakimiś mniej lub bardziej ambitnymi planami, projektami i nadziejami. Ja też takowe czynię.

Póki co – jeszcze kilka dni urlopu. Wciąż odwiedzam rodzinę, znajomych. Dziś odwiedziłem w Słupsku ks. Lucjana, dawnego proboszcza mojej rodzinnej parafii, który nie tylko pomagał mi rozeznawać moje powołanie, ale przede wszystkim uczył mnie stawiać pierwsze kroki w kapłaństwie. Wiele się od niego nauczyłem. Powróciły wspomnienia… Dobrze jest tak czasem wrócić do korzeni.

Dziś widzę, że nie dam rady być wszędzie. Nie dam rady spotkać się z każdym, porozmawiać, powspominać. Liczę więc na zrozumienie. Obiecuję, że odwiedzę przy najbliższej okazji.

To trochę tak, jak w dzisiejszej Ewangelii. Kiedy Jezus przemierzał okoliczne wsie, ludzie cieszyli się z Jego obecności. Kiedy wchodził do domów, mieszkańcy chcieli, by pozostał z nimi jak najdłużej. On jednak – świadomy swojej misji – mówił, że musi iść dalej, do innych.

Wiem, że z taką właśnie ludzką gościnnością i otwartością spotyka się na co dzień wielu kapłanów. To bardzo ciekawe i – po ludzku patrząc – bardzo miłe doświadczenie, kiedy ludzie zapraszają do swoich domów, by nie powiedzieć, że wprost upominają się o odwiedziny. I chyba nie ma w tym nic złego… Choć – z drugiej strony – święci założyciele wielu zakonnych wspólnot nie raz zachęcali do wstrzemięźliwości i roztropności w takich odwiedzinach.

Zachowując więc roztropny umiar, Bogu dziękuję za te wszystkie wakacyjne spotkania. Za każdą wspólnie wypitą herbatę, za każdą rozmowę,  każdy spacer. Za wszystkie dzielone przy stole radości i smutki, nadzieje i porażki.

Jak zawsze ogarniam modlitwą… I o tę modlitwę proszę… Tym bardziej teraz, kiedy powoli trzeba myśleć o powrocie do siebie. Do tych, do których Boża Opatrznościa decyzją Przełożonych posyła. Za każdą modlitwę dziękuję…

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.