Z życia Kościoła (nie tylko lokalnego)…
Od dłuższego czasu śledzę to, co dzieje się wokół parafii w Jasienicy. Ksiądz proboszcz kontra arcybiskup. Słowo przeciw słowu. Coś niezwykłego… Zjawisko, które w Kościele nigdy nie powinno mieć miejsca. Pewnie dlatego nawet nie przypuszczałem, że decyzja ks. Wojciecha o podporządkowaniu się ordynariuszowi wywoła we mnie taką radość. A jednak…
Bo nie jest tajemnicą, że tam, gdzie nie ma posłuszeństwa, tam nie ma Boga. Dobrze rozumiał to o. Pio, który niesłusznie na pewien czas dostał zakaz kontaktowania się z pielgrzymami i spowiadania. Decyzja przełożonych musiała go boleć, musiała trawić go od środka, sprawiając ból. A jednak poddał się woli przełożonych. Jestem głęboko przekonany, że gdyby żył w naszych czasach, ze swoimi problemami nie biegałby do TVN i Wyborczej i nie opowiadałby, jacy to źli są jego przełożeni. I to jest ewangeliczna postawa. Pokora, cichość, uznanie decyzji – choćby najtrudniejszej.
Ksiądz Wojciech przez ostatnie tygodnie stał się bardzo medialny. Niepotrzebnie, bo na tym całym zamieszaniu bardzo mocno żerowali lewaccy dziennikarze, a tracili prości ludzie, którzy nawet mogli zgorszyć się całym tym konfliktem. Jednak wczorajsza decyzja ks. Wojciecha o podporządkowaniu się biskupowi daje nadzieję. Trzeba wierzyć, że będzie dobrze.
A wypowiedziane ostatni przez księdza Wojciecha słowa do jego własnych byłych już parafian mogą być mottem dla tych, którzy chcą nadal siać zamęt w Kościele:
,,Jeśli cokolwiek chcecie jeszcze powiedzieć na mój temat w tej spawie, to niech to będzie różaniec.”
Księże Wojciechu, wielki plus i dar pamięci w modlitwie. Z nadzieją, że to wszystko nie jest graniem pod publikę ale rzeczywistym przejawem troski o dobro Kościoła.