Arcybiskup schodzi ze sceny

Wczoraj stało się to, na co wielu czekało od wielu miesięcy. A w zasadzie chyba można powiedzieć, że w krakowskiej Archidiecezji czekał każdy. Ja trochę też, ale nie dlatego, że mam do ustępującego Arcypasterza jakieś ,,ale.”

Nie mam i nie jestem – jak wielu – zmęczony Nim czy zniesmaczony. Dla mnie jest bardzo transparentny w swoich poglądach, bardzo wyrazisty i za to Go cenię. Cenię Go tym bardziej, im więcej ma nieprzyjaciół wśród tych, którzy ,,Boga się nie boją i z ludźmi się nie liczą.” Autentycznie zatroskany o dobro Kościoła i Ojczyzny. I odważny w ukazywaniu rzeczywistości takiej, jaka jest.

Mam prawo dziś tak pisać, bo oprócz kazań, których wysłuchać może każdy, od kilku lat regularnie biorę udział w dniach katechetycznych czy kongregacjach kapłańskich. Do katechetów i kapłanów (spotkania bez mediów) Arcybiskup mówi więcej. Cenię sobie jego mądre spostrzenia i jego patrzenie w przyszłość. A jedyne ,,ale”, jakie mógłbym mieć, dotyczy… długości jego kazań i przemówień.

Media od wczoraj rozpisują się nad zmianą władzy w krakowskim Kościele. Trudno się dziwić. Gdyby ludzkie słowa mogły zabijać, abp Jędraszewski już dawno by nie żył. Teraz więc – wraz z decyzją Leona XIV – spełniło się marzenie wielu: Arcybiskup schodzi ze sceny.

Czytam w mediach niektóre stawiane mu zarzuty. Absurdalne. Bo jak można zarzucać duchownemu, że jest przeciwko aborcji? Albo że broni godności małżeństw rozumianych jako związek mężczyzny i kobiety. Albo że przestrzega przed seksualizacją dzieci i młodzieży. Czy niektórzy są naprawdę tak bardzo głupi, że liczą na to, iż biskup będzie popierał łamanie przykazań i deprawację?

Mówią o nim, że staroświecki, że konserwa. Że on i cały Kościół nie nadążają już za światem. Istne średniowiecze. Dlatego – postulują – potrzebny jest ktoś nowy, otwarty, postępowy.

Kościół nie nadąża za światem? Wolne żarty. Świat przecież ani trochę nie wyprzedził Kościoła. Świat po prostu już dawno zszedł z właściwej drogi i teraz zwyczajnie błąka się po bezdrożach. Świat utracił cel, którym jest zbawienie i rozmył swoją tożsamość. Ot, cała prawda o Kościele.

A pasterz nie wtedy jest dobrym pasterzem, gdy z założonymi rękoma przygląda się dramatowi owiec i milczy. Dobrym pasterzem jest wtedy, kiedy nie przestaje nawoływać do powrotu na właściwe drogi i z mocą przestrzegać przed bezmyślną i zgubną samowolą. Mówić o Jędraszewskim można wiele, ale chyba każdy przyzna, że on właśnie takim pasterzem jest.