Teraz będzie inaczej…
Nie milkną echa po nominacji kard. Rysia na metropolitę krakowskiego. Ciągle zestawia się go z ustępującym arcybiskupem, a sprawą interesują się nawet ci, którzy na co dzień z Kościołem wiele wspólnego nie mają. Zapytał mnie nawet o tę nominację niedawno człowiek, który już parę ładnych lat w kościele nie był. Ale dziś nie o tym…
Pewien biskup na spotkaniu z księżmi bardzo trafnie scharakteryzował polski Episkopat. Użył do tego wizji wielkiego namiotu. Mówił, że Kościół to taki ogromny i mocno przytwierdzony do ziemi namiot. Jest pod nim miejsce dla każdego, ale warunek jest taki, że każdy, kto chce się pod tym namiotem znaleźć, sam musi do niego przyjść.
Tymi, którzy dbają o to, by namiot stał niewzruszony na swoim miejscu i którzy czekają na tych, którzy zechcą się pod nim schronić, są tzw. biskupi konserwatywni. Nikomu miejsca pod namiotem nie bronią, ale każdy musi tam przyjść sam.
Po drugiej stronie są inaczej myślący biskupi. Ci, którzy mają świadomość, że Kościół to ogromny namiot i którzy widzą ludzi, którym do namiotu daleko. Oni chcą ten namiot wyrwać z jego fundamentów i biegać z nim na różne strony po to, by jak najwięcej ludzi znalazło pod namiotem schronienie dla siebie. Taka swoista łapanka. Ludzie nie muszą już nic robić, nie muszą się starać, nawracać, pokutować. Po prostu rozciągnijmy namiot na wszystkich, bo przecież… Bóg kocha wszystkich, Jezus umarł za wszystkich, miłość nie wyklucza, itp. Rozciągnijmy namiot. To nic, że kosztem fundamentów i stabilności.
Kiedy myślę o abp. Marku to idealnie wpisuje mi się on w tę pierwszą grupę biskupów. Broni fundamentów. Każdego zaprasza, ale na warunkach, które dają gwarancję stabilności Kościoła i niezmienności doktryny. Gdy myślę o kard. Rysiu to… No właśnie. Wcale nie jestem przekonany, że można go tak zwyczajnie zaliczyć do tej drugiej grupy polskich pasterzy. Może rzeczywiście jest bardziej otwarty od poprzednika, ale czy będzie ryzykował utratę fundamentów po to, by namiot rozszerzać w nieskończoność? Myślę, że nie.
Wszystko przecież musi mieć jakieś granice i kto jak kto, ale kardynał Grzegorz doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
W oczekiwaniu na ingres do wawelskiej katedry (20 grudnia) nośmy kardynała w naszej życzliwej, modlitewnej pamięci. Jednego możemy być pewni – krakowski Kościół będzie teraz wyglądał inaczej.
Foto za Ceneo.pl
