Każdy orze, jak może…
Ucieszyłem się, gdy ostatnio rzecznik Stolicy Apostolskiej dość jasno i wyraźnie dał do zrozumienia, że żadnych zmian w liturgii Mszy św. nie będzie. A już na pewno nie będzie ich od najbliższego Adwentu. Chwała Panu….
Sugerujący potrzebę owych zmian prefekt Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów kard. Sarah ma swoje wizje. I ma do nich prawo. Choćby już tylko przez fakt zajmowanego urzędu. Ostatnio mówił o potrzebie zmiany orientacji czyli kierunku, w którym miałby być zwrócony kapłan w czasie liturgii eucharystycznej. Dziś – po wypowiedziach rzecznika – można powiedzieć, że albo się prefekt nieco zagalopował albo został opacznie przez tzw. opinię publiczną zrozumiany. Tak czy inaczej, słowa rzecznika odbieram z ulgą.
Może dlatego, że nie jestem naiwny i że nie uważam, by zmiana kierunku postawy księdza w czasie Eucharystii miała stać się lekiem na przysłowiowe całe zło. Osobiście, ,,problemów” związanych z liturgią upatruję nie w ustaleniach Soboru Watykańskiego II (to przecież właśnie Sobór odwrócił księdza przy ołtarzu przodem do wiernych), ile w różnego rodzaju nadużyciach i udziwnieniach, których często dopuszczają się sami duchowni.
Czas wakacji pozwala mi na to, by pojeździć trochę po Polsce i by w różnych kościołach różnych diecezji stawać przy ołtarzach z różnymi kapłanami. Wystarczy wejść do zakrystii, pokazać celebret czyli kapłańską legitymację (o zgrozo, w niektórych kościołach nie tylko nikt nieznajomego księdza o nią nie pyta, ale nawet niektórzy ją wyśmiewają), ubrać szaty kapłańskie i droga do ołtarza wolna.
Każda Msza św. odprawiana w każdym kościele przez każdego ważnie wyświęconego kapłana to prawdziwa uczta. I tego kwestionować nie wolno. A że ksiądz księdzu nie równy, to już inna sprawa.
Ostatnio – w kościele św. Stanisława Kostki na Żoliborzu w Warszawie – uczestniczyłem w uczcie przez wielkie U. Celnie dobrane do czytań biblijnych pieśni. Organistka (podejrzewam, że siostra zakonna, choć nie mam pewności) rzeczywiście na najwyższym poziomie. Do tego trafiające do słuchacza kazanie celebransa, dłuższe dziękczynienie w ciszy po Komunii św. Zero pośpiechu… Zero bylejakości… Prawdziwa uczta.
Niestety, nie każdy kościół ma szczęście do tak przygotowanych organistów i tak wyczulonych na piękno liturgii kapłanów. Mamy, co mamy…
Niewiele rzeczy drażni mnie we Mszy św. tak bardzo, jak twórczość własna samych celebransów. Nie mogę na przykład zrozumieć, dlaczego niektórzy kapłani, mając przed sobą mszał, nie mają żadnych oporów przed dodawaniem do tekstów mszalnych czegoś od siebie. Kilka przykładów z życia wziętych:
Pierwszy – zasłyszany niedawno w jednym ze słupskich kościołów: Módlcie się, bracia i siostry, aby naszą wspólną Ofiarę, sprawowaną dzisiaj szczególnie w intencji zmarłych członkiń i członków Żywego Różańca z naszej parafii, przyjął Bóg Ojciec Wszechmogący.
Przykład drugi – z pewnego warszawskiego sanktuarium: Pamiętaj, Boże, o Twoim Kościele na całej ziemi. Spraw, aby lud Twój wzrastał w miłości razem z naszym papieżem Franciszkiem, naszym biskupem Kazimierzem, z naszym proboszczem, kapłanami posługującymi w naszej parafii, siostrami zakonnymi oraz całym duchowieństwem.
Trzeci przykład – tu już jedna z krakowskich bazylik: Z Nim, w Nim i przez Niego, Tobie, Boże Ojcze Wszechmogący, w jedności Ducha Świętego wszelka cześć i chwała przez wszystkie wieki wieków.
I na koniec przykład czwarty – znów z warszawskiego sanktuarium: Z radością i w duchu prawdziwego przebaczenia przekażcie sobie wszyscy znak pokoju.
Te cztery cytaty (w zanadrzu mam takich ,,perełek” dużo więcej) to dowód na to, że w twórczości własnej niektórzy księża są naprawdę całkiem dobrzy. Tyle tylko, że ktoś kiedyś (a nie był to nikt inny jak właśnie wspomniana wcześniej Kongregacja Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów) wszystkie księgi liturgiczne – w tym mszały – uważnie przeczytał i zatwierdził. I po tym zatwierdzeniu na próżno szukać przywołanych wyżej ,,perełek.” Nie ma ich tam. A skoro ich tam nie ma, to znaczy, że Kościół ich tam nie chce.
Może więc warto – zanim Kongregacja zacznie rewolucjonizować liturgię i znów odwracać księdza plecami do wiernych – zwrócić większą uwagę nie na to, jak ksiądz przy ołtarzu stoi, ale na to, co przy ołtarzu mówi?