Chyba nie jest źle…
Wczoraj – już po otrzymaniu wytycznych z Konferencji Episkopatu i od naszego krakowskiego metropolity – siedzieliśmy w gronie duszpasterzy naszej parafii i zastanawialiśmy się, jak to wszystko ugryźć i w życie wprowadzić.
Sporo czasu poświęciliśmy na przegadanie tematu tej magicznej pięćdziesiątki, którą można do kościoła wpuścić. Jak to liczyć? Kto ma to robić? Co zrobisz babci, jeśli przy drzwiach laską ci przyłoży i jednak do kościoła wejdzie jako pięćdziesiąta pierwsza? – piętrzyły się nasze pytania.
A dziś rano wychodzę do ołtarza. Moja Msza św. jak zwykle o 8.30. W kościele dokładnie dwadzieścia trzy osoby. Wszyscy porozsiadani daleko od siebie, niektórzy w rękawiczkach, by niczego nie dotykać. Do Komunii św. na język też tylko jedna uparta owieczka. Pozostali tak, jak zachęcamy, na rękę.
Nie jest źle. Chyba wszyscy rozumiemy powagę sytuacji. Mamy świadomość. Bogu dzięki…