Mamy czas, mamy czas – nic nie goni nas…
Ewangelia wg św. Łukasza 21,1-4.
Gdy Jezus podniósł oczy, zobaczył, jak bogaci wrzucali swe ofiary do skarbony. Zobaczył też, jak pewna uboga wdowa wrzuciła tam dwa pieniążki, i rzekł: «Prawdziwie, powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła więcej niż wszyscy inni. Wszyscy bowiem wrzucali na ofiarę Bogu z tego, co im zbywało; ta zaś z niedostatku swego wrzuciła wszystko, co miała na utrzymanie».
Lubię odwoływać się do tej Ewangelii w rozmowach z ludźmi, którzy twierdzą, że nie mają czasu na sprawy duchowe, że nie mają czasu nawet na modlitwę. Mówię im wtedy: Popatrz na ubogą wdowę. Ona też miała mało (nie czasu, lecz pieniędzy), ale właśnie to swoje ,,mało” oddała Bogu. I właśnie za to Jezus ją pochwalił. Tym samym potwierdził, że warto nasze ,,mało” złożyć w Boże ręce.
Dziś patrzę na tę Ewangelię trochę z innej perspektywy. Bo oto przeżywamy teraz takie dni, w których wielu z nas ma czas. Pędzący dotąd świat dla wielu w czasie pandemii się zatrzymał. Uczymy się i pracujemy zdalnie. Zaoszczędzamy czas na dojazdach do pracy, do szkoły. Do tego zamknięto restauracje, bary, kina… Spacery w maseczkach po opustoszałych miastach też nie należą już do wielkiej przyjemności, więc siedzimy w domach. Nawet nie odwiedzamy znajomych, wodzeni strachem przed zarażeniem. Mamy czas, mamy czas – nic nie goni nas…
Pytania, które mi się dziś nasuwają są następujące: Czy mając więcej czasu potrafię więcej niż dotąd poświęcić go na modlitwę? Czy więcej się modlę, czy więcej myślę o rzeczach duchowych? Czy w tych dziwnych czasach, jakie przeżywamy, próbuję być bliżej Boga?
Przed pandemią wielu z nas miało wymówkę i wielu mówiło: Nie mam czasu. A teraz? Realia się zmieniły – czy zmieniło się moje podejście do Pana Boga? Warto się nad tym zastanowić, bo może się okazać, że brak modlitwy nie jest wcale w naszym życiu spowodowany brakiem czasu. Może się okazać, że problem jest gdzieś indziej. Może po prostu w braku miłości do Boga?