Elementy faryzejskiej przebiegłości…
Ewangelia wg św. Marka 3,1-6.
W dzień szabatu Jezus wszedł do synagogi. Był tam człowiek, który miał uschłą rękę. A śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat, żeby Go oskarżyć. On zaś rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: «Podnieś się na środek!». A do nich powiedział: «Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego czy coś złego? Życie uratować czy zabić?» Lecz oni milczeli. Wtedy spojrzawszy na nich dokoła z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serc, rzekł do człowieka: «Wyciągnij rękę!» Wyciągnął, i ręka jego stała się znów zdrowa. A faryzeusze wyszli i ze zwolennikami Heroda zaraz się naradzali przeciwko Niemu, w jaki sposób Go zgładzić.
Faryzeusze śledzili Jezusa, czy uzdrowi w szabat człowieka z synagogi, który miał uschłą rękę. A skoro Go śledzili, to musieli wiedzieć, że ten chory w synagodze jest. Nie wiem, czy było tak rzeczywiście, ale nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że to właśnie faryzeusze zaprowadzili tam tego chorego, żeby wykorzystać go do wystawienia Jezusa na próbę. Ten biedak mógł tam pójść, nie wiedząc nawet, że może być elementem faryzejskiej przebiegłości.
Czytam dziś ten fragment Ewangelii i zastanawiam się nad tym, czy czasem i we mnie nie ma takich faryzejskich zagrywek, takiego wystawiania Pana Boga na próbę. Żeby nie mówić o sobie – nie czas to i nie miejsce na publiczne rachunki sumienia – myślę akurat o studentach, którzy mają właśnie bądź dopiero wchodzą w czas sesji zimowej. Nauka i egzaminy to świetna przestrzeń i okazja do wystawiania na próbę Pana Boga.
Znam studenta, który w czasie sesji niewiele się uczył, ale za to bardzo chętnie się modlił. Kiedy oblał jeden z najważniejszych przedmiotów zrozumiał, że nie zdał w zasadzie na własne życzenie. Kiedy przyszła kolejna sesja już zupełnie inaczej rozłożył sobie akcenty między nauką a modlitwą. On akurat wyciągnął z tego dobrą lekcję. Ale przecież wiemy, że nie każdy na porażkę reaguje tak, jak wspomniany student. Często – w zawiedzeniu się samym sobą – pojawiają się także żale do Pana Boga, jest rozczarowanie, czasem wątpliwości w wierze, itp.
Dzisiejsza Ewangelia i przykład znajomego studenta niech posłużą nam wszystkim do zastanowienia się nad tym, czy przypadkiem ja w moim życiu nie wystawiam Boga na próbę. Czy nie prowokuję sytuacji, z których nie zawsze mogę wychodzić obronną ręką: np. jazda autem po alkoholu, szkodzenie sobie na zdrowiu i liczenie na to, że nic mi nie będzie, brak wystarczającej troski o towarzystwo własnych dzieci i życie nadzieją, że bez względu na to, z kim się spotykają, wyrosną na dobrych ludzi, itp.
Przykładów takich można podawać wiele. Dlatego tym bardziej warto w tym kontekście przyjrzeć się swojej codzienności.