Lufciki Bożej dobroci i łaski…
Ewangelia wg św. Mateusza 16,24-28.
Jezus rzekł do swoich uczniów: «Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę? Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi i wtedy odda każdemu według jego postępowania. Zaprawdę, powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w królestwie swoim».
Wyjeżdżając we wtorek z młodzieżą z naszej pijarskiej szkoły na Siekierkach – w czasie pakowania bagażu – ni stąd, ni zowąd rzuciłem okiem na krzyż. Wpadające właśnie przez lufcik w zasłonie promienie słońca dały efekt taki, jak na zdjęciu. Efekt bardzo wymowny – przyznacie. I bardzo pasujący do dzisiejszej Ewangelii.
Z jednej strony Jezus zaprasza nas do tego, byśmy naśladowali Go w dźwiganiu krzyża, a z drugiej strony to On sam uzdalnia nas do tego. Widząc naszą gotowość przyjmowania na własne barki różnego rodzaju trudów potocznie zwanych krzyżami, On – niczym promienie słońca – zsyła na nas potrzebne do tego łaski i siły. Bez Jego pomocy nikt z nas nie byłby w stanie nie tylko nosić swojego krzyża, ale nawet o tym pomyśleć. Wszystko, czego potrzebujemy do wypełnienia zachęty z dzisiejszej Ewangelii (a Ewangelia jest właśnie po to, by ją wypełniać czyli realizować w swoim życiu), poprzedzone jest Bożą łaską i Bożym działaniem.
Jezus doskonale zna nasze możliwości i wie, że bez Jego pomocy nikt z nas nie byłby w stanie dźwigać swego krzyża. Może jednak od nas tego wymagać (choć nie wymaga, ale proponuje, dając wybór: kto chce…), bo sam uzdalnia nas do tego. I choć czasem mierzenie się z życiowymi problemami może okazywać się prawdziwym heroizmem, nigdy nie wolno zapomnieć nam o tym, że żaden człowiek nie jest ze swoim krzyżem zostawiony sam na sam.
Bóg nie jest okrutnym tyranem, który lubuje się w patrzeniu na ludzkie cierpienie i niemoc. To Ojciec, który nigdy nikogo nie pozostawia bez pomocy. Nawet tych, którzy o tę pomoc nie proszą. Trzeba tylko mocno w to uwierzyć i próbować dostrzegać promienie Bożej Miłości w naszej zwyczajnej codzienności. Warto w życiu szukać tych Bożych lufcików. Lufcików Bożej dobroci i łaski.