Sentymentalnie…
Jeszcze tydzień. Dużo to i mało jednocześnie. Właśnie dlatego warto każdą chwilę wykorzystać jak najlepiej. Na pewno wartością dodaną mojego tegorocznego urlopu jest to, że niewiele czasu spędzam przed telewizorem (w zakonie chyba oduczyłem się tracenia czasu przed TV). Zamiast tego odwiedzam znajomych księży.
Takie spotkania ze znajomymi kapłanami są dla mnie ważne. Dziś na przykład odwiedziłem księdza, który ma swój wielki wkład w tym, że dziś jestem pijarem. To od niego – jeszcze jako młody licealista rozeznający swoje powołanie – usłyszałem na szlaku pielgrzymkowym na Jasną Górę o pijarach. Coś tam już o nich wiedziałem, ale gdy on wyznał (a był już wtedy klerykiem w koszalińskim Seminarium), że jeździł do nich na rekolekcje, pomyślałem: Może w obliczu tych moich duchowych rozterek spotkanie z tym gościem jest jakimś znakiem z Góry. No i poszedłem za ciosem.
Piotr kiedyś był na rekolekcjach u pijarów, dziś jest ojcem duchownym w koszalińskim WSD. Ja kiedyś bywałem w koszalińskim WSD, dziś jestem pijarem. Tylko Pan Bóg potrafi pisać takie scenariusze.
Nie powiem, do koszalińskiego Seminarium zawsze zaglądam z sentymentem. I nie zmienia tego nawet fakt, że niemal na 100% jestem pewien, że jednak to wspólnota zakonna jest tym, co Bóg dla mnie przygotował.
Chwała Panu za dzisiejszy dzień: za fajne braterskie spotkania, za sentymentalny spacer po Koszalinie, za adorację u franciszkanów, koncelebrę w katedrze i możliwość modlitwy przy grobach koszalińskich kapłanów i biskupa Tadeusza. I jeszcze przy grobie kogoś, kto dawno, dawno temu przyczynił się bardzo do śmierci Inki. Już dawno obiecałem sobie, że gdy znajdę jego grób, pomodlę się tam i postawię znicz. I tak właśnie dzisiaj zrobiłem. I za to też chwała Panu.
Kończę ten wpis. Zbliża się północ, a chcę jeszcze napisać do kilku Jacków, by z okazji ich imienin złożyć najlepsze życzenia. Dobrej nocy. Niech Pan Jezus błogosławi.