Ku temu, co najważniejsze…
Rok temu – gdy jeszcze posługiwałem w Pogotowiu Duchowym.pl – w Wielką Sobotę odebrałem telefon: – Niech ksiądz mi powie, co należy zrobić ze skorupkami z poświęconych jajek?
Pytanie trochę mnie zaskoczyło, bo ja sam nigdy nie miałem dylematu z tym, co zrobić ze skorupkami. U nas na wsi skorupki zwykle zjadały kury.
– Wie pani, ja zawsze skorupki po prostu wyrzucam – odpowiedziałem. Zgodnie z prawdą zresztą.
– Takie rzeczy. Przecież to poświęcone. Powinien się ksiądz z tego spowiadać. Jak tak można? – usłyszałem w odpowiedzi. I wtedy nie wytrzymałem: – Ma pani rację, można sobie te skorupki zmielić i na przykład wrzucić do rosołu.
Niegrzeczna odpowiedź z mojej strony, zakończona naciśnięciem czerwonej strzałki na klawiaturze telefonu. Cóż, życie… (A przy okazji – Czy wiecie, że kiedyś w wielu klasztorach siostry myły podłogę wodą święconą?)
Święconka jest dla wielu (wcale nie twierdzę, że dla pani, która do mnie dzwoniła) punktem centralnym całego Triduum. Dla wielu urasta do rangi misterium. O tym, że tak często jest niech świadczy fakt, iż dzisiaj – przy okazji święconki właśnie – po wielu miesiącach znów zobaczyłem twarze niektórych naszych Parafian. Z niektórymi widzieliśmy się ostatnio chyba na Pasterce. Wciąż widać, że koszyczek z kiełbaską to niezawodny sposób na wyciągnięcie niektórych do kościoła.
Ale jeszcze raz… Ani skorupki, ani jajeczka, ani kiełbaski nie są w tym wszystkim najważniejsze. A co jest najważniejsze? Sami dajcie sobie odpowiedź…
heh, dobrze, że jej nie wysłałeś smsa ze swoim „hahahahahahaha”
uff… całe szczęście, że poświęciłam dziś jajka bez skorupek 😉
Radosnego ALLELUJA!!! 🙂