A gdy będziem zasypiali…
Chyba nikogo nie zaskoczę, gdy powiem, że dużo się ostatnio w moim życiu dzieje. Czasem zbyt dużo, ale widzę, że Pan Bóg naprawdę pomaga. Dziś na przykład – jak w każdą środę – poszedłem do kancelarii. Otworzyłem o 9.00 i siedziałem do 10.30. Zwykle w środy przychodzi sporo osób z różnymi sprawami. Na to też się dziś nastawiałem.
Kilka minut po 9.00 odebrałem telefon z drugiego końca Polski. Dzwonił pewien proboszcz z informacją, że zagubiły się ważne dokumenty, które ponad miesiąc temu wysłałem na jego adres, na co zresztą mam potwierdzenie z poczty. Nie ma wyjścia, trzeba ratować sytuację. Usiadłem i odtwarzałem te dokumenty przygotowując do ponownej wysyłki. Poświęciłem na to całą godzinę, bo … w czasie tej godziny do kancelarii nie przyszła ani jedna osoba. Niesamowite… Czasem drzwi się nie zamykają, a dziś – właśnie kiedy trzeba było zrobić całą tę dokumentację – nikt mi nie przeszkadzał.
I takich sytuacji jest wiele.
Dzisiejsze popołudnie było dość aktywne. Najpierw pożegnalne spotkanie z Pijarskim Klubem Seniora, potem posługa w kościele, potem próba generalna przed piątkowym bierzmowaniem. A wieczorem jeszcze grill. Tym razem z Odnową w Duchu Świętym.
Dochodzi 22.40.
Zmęczony, jak zwykle o tej porze, ale szczęśliwy.
Bo jak człowiek czuje się potrzebny i na co dzień spotyka się z ludzką życzliwością to do prawdziwego szczęścia już naprawdę niewiele brakuje.
Życzę Wam dobrej nocy, śpijcie dobrze.
A gdy będziem zasypiali niech Cię nawet sen nasz chwali.
Dobrej nocy!