Apetyt rośnie w miarę jedzenia…
Mija półtora roku od momentu, kiedy ukończyłem salwatoriańską Szkołę dla Wychowawców Seminariów Diecezjalnych i Zakonnych. Szkołę, która za cel stawia sobie przygotowanie formatorów do pracy w różnego rodzaju domach formacyjnych. Między innymi w nowicjatach i seminariach.
Muszę uczciwie powiedzieć, że przez dwa lata zjazdów każda z pięciodniowych sesji coś we mnie pozostawiła. Wykłady, konwersatoria i warsztaty chyba każdemu z uczestników poszerzyły horyzonty i podpowiedziały, jak właściwie patrzeć na młodych, którzy w tym czasie rozpoczynają swoją formację. Jak na nich patrzeć i jak im pomagać.
W myśl powiedzenia, że apetyt rośnie w miarę jedzenia postanowiłem znów nieco się dokształcić. Bycie spowiednikiem i ojcem duchownym generalnie, a w seminarium szczególnie – dokładnie tak samo, jak bycie lekarzem – wymusza potrzebę nieustannego kształcenia się i gromadzenia narzędzi potrzebnych do sprawowanej posługi. Dlatego od wczoraj znów jestem u salwatorianów.
Uczestniczę w Szkole Kierownictwa Duchowego. Bardzo ciekawe wykłady przeplatane sporą ilością osobistej modlitwy skutecznie meblują nasze głowy i serca. I utwierdzają nas w tym, że bez pomocy Ducha Świętego w procesie własnej i cudzej formacji jesteśmy po prostu bezsilni i nieskuteczni.
Jeśli macie jakąś wolną intencję do modlitwy, to westchnijcie za uczestników Szkoły. Abyśmy w tym dziwnym świecie nigdy nie stracili sprzed oczu Jezusa i byśmy byli dla innych dobrymi przewodnikami na drogach wiary.
+