Bez irytacji… (cz.1)
Jakiś czas temu prowadziłem w naszym seminarium rekolekcje na temat spowiedzi. W kilku – wydaje mi się – ciekawych konferencjach starałem się zebrać jak najwięcej wartościowych treści, by uczestnicy wyjechali od nas w przekonaniu, że coś im te rekolekcje dały i że nie był to czas stracony.
Jeden z uczestników postawił mi dość osobiste pytanie: Co ojca jako spowiednika najbardziej w konfesjonale irytuje? Przyznam, że trochę się nad tym pytaniem zastanawiałem i pomyślałem, że właśnie teraz – kiedy tak wielu przygotowuje się do przedświątecznej spowiedzi – warto, bym podzielił się z Wami moimi przemyśleniami na ten temat.
Pierwsza myśl, która pojawiła się jako odpowiedź na powyższe pytanie, to słowa, które kiedyś na rekolekcjach kapłańskich w Falenicy k. Warszawy usłyszałem w konferencji o. Józefa Augustyna SJ. Pamiętam je dobrze. Nawet je sobie wtedy zapisałem i czasem do tych zapisków powracam. Ojciec Józef powiedział wtedy do nas, kapłanów: ,,Niczym się w konfesjonale nie irytujcie. Tylko mały człowiek irytuje się biedą drugiego człowieka.”
Genialne słowa, nieprawdaż? Nie będę więc pisał o tym, co mnie w konfesjonale irytuje, bo nie chcę wyjść na człowieka małego. Chętnie za to podzielę się z Wami tym, co w momencie celebrowania sakramentu pojednania i pokuty mi się nie podoba, na co zwracam uwagę, co jest dla mnie trudne i co mnie jednak trochę drażni (choć staram się nigdy nie dawać tego po sobie poznać).
Postaram się spojrzeć na ten sakrament z dwóch stron: jako spowiednik i jako penitent. Ufam, że kolejne wpisy poświęcone tej właśnie niełatwej tematyce, pomogą Wam w przygotowywaniu się i w przeżywaniu tego pięknego sakramentu.