Brawo… Tak trzymać…
Dziś kolejna pouczająca historyjka. Tym razem z wczorajszych uroczystości w Warszawie.
Stoję sobie w kolejce przed katedrą Wojska Polskiego. Chcę wejść do środka i koncelebrować Mszę św. Czekam, aż zawoła mnie któryś ze stojących przy drzwiach borowików i zechce prześwietlić mnie swoim wykrywaczem. Procedura zrozumiała, wszak we Mszy św. uczestniczyły – obok wielu innych – także dwie najważniejsze osoby w kraju: prezydent i marszałek Sejmu. W końcu podchodzę.
Funkcjonariusz BOR najpierw każe podnieść ręce w górę, potem obrócić się plecami, a na końcu wyjąć wszystko z kieszeni. Byłem na tzw. cywila (jedyna koszula pod koloratkę jaką miałem już kwalifikowała się do prania), więc człowiek nie wiedział, że jestem duchownym. Wyjąłem z kieszeni telefon, paczkę chusteczek, trochę monet i … różaniec.
– O ksiądz !!! – zawołał na widok różańca tak głośno, że zwrócił uwagę swoich kolegów.
– A cóż to? Tylko księża noszą w kieszeniach różańce? – zapytałem, bo wyczułem, że mam do czynienia z bardzo fajnym, komunikatywnym i radosnym człowiekiem.
– Nie proszę księdza. Nie tylko księża noszą w kieszeniach różańce. Ja też noszę… Bez różańca z domu nie wychodzę.
Te ostatnie słowa powiedział tak głośno, że koledzy funkcjonariusze aż się uśmiechnęli.
No proszę, na służbie, a jakie piękne świadectwo. Tylko brać przykład.
No… obstawiam, że świeckich z różańcem w kieszeni więcej niż kapłanów Dlatego dobrze Ojciec napisał, żeby brać przykład, może jacyś duchowni tu zaglądają i da im to coś do myślenia