Było to bardzo cenne…
Do Lednicy mam osobisty sentyment. Wprawdzie pod Wielką Rybą nie wydarzyło się dla mnie nic szczególnie ważnego, ale coś bardzo ważnego wydarzyło się w cieniu Spotkania Młodych. A było tak:
Jako młody chłopak bardzo chciałem należeć do jakieś wspólnoty, grupy młodych ludzi, do czegoś na wzór Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży albo oazy. Nie należałem, bo w mojej wiejskiej parafii niczego takiego nie było. Zacząłem więc odwiedzać mariacki kościół w Sławnie, ale byłem zbyt nieśmiały (tak, tak 🙂 ), żeby podejść do któregoś z księży i powiedzieć: Przyjmijcie mnie do jakiejś wspólnoty! Nigdy – choć jeździłem tam prawie dwa lata – tak nie zrobiłem. Za to modliłem się, żeby Pan Bóg sam zaradził tej mojej biedzie. I oto stało się.
Była połowa maja, kiedy znów pojawiłem się na Mszy w sławieńskim kościele. Po Mszy pozostałem jeszcze chwilę na osobistą modlitwę i kiedy już wychodziłem z kościoła, drogę zagrodził mi młody wikary: – Słuchaj, nie znam cię, ale często widuję cię w naszym kościele. Może chciałbyś z młodzieżą z naszej parafii pojechać na Lednicę?
Wow. Możecie domyślać się, co wtedy czułem… A jednak cuda się zdarzają – pomyślałem. Oczywiście, że pojechałem na Lednicę. Potem jeździłem jeszcze trzy razy. A potem – kiedy już znalazłem punkt zaczepienia i kontakt z ks. Piotrem – kilka razy poszedłem nawet na pieszą pielgrzymkę do Częstochowy. (Przypominam, że Sławno leży na Pomorzu, więc pielgrzymowanie nie trwało kilka dni, ale niemal całe trzy tygodnie). To był przepiękny czas. Właśnie wtedy jeszcze bardziej odezwała się we mnie myśl o kapłaństwie.
To właśnie na pielgrzymce poznałem kogoś, kto opowiedział mi o pijarach. To wszystko razem wzięte plus świadectwo życia wspomnianego ks. Piotra i kilku innych kapłanów z parafii sprawiło, że sam postanowiłem iść drogą, na której dziś jestem.
Wspomniany wikary od kilku lat jest proboszczem jednej z parafii na Pomorzu. Kilka lat temu na jego zaproszenie głosiłem tam adwentowe rekolekcje. Ciągle mam w pamięci to, że wtedy zatrzymał mnie przed tym kościołem i zawsze będę mu za to wdzięczny. Może właśnie dzięki temu ja sam nie boję się dziś zaczepiać młodych w kościele i proponować im różne rzeczy: a to służbę przy ołtarzu, a to udział w rekolekcjach powołaniowych, a to wyjazd na pielgrzymkę. Jestem przekonany, że tak właśnie trzeba, bo gdy będziemy czekać, aż młodzi sami do kościoła przyjdą i zapytają, możemy się nie doczekać.
Ks. Piotrze – jeśli to czytasz, to dziękuję Ci za tamto zaproszenie na Lednicę. I za to, że jadąc za Tobą w autokarze mogłem w nocy – gdy wszyscy już spali – widzieć Cię, jak modlisz się brewiarzem. Dla młodego, rozeznającego wtedy swoje powołanie chłopaka, było to bardzo cenne. Dziękuję.
***
Właśnie wybiła 19:30. Za mniej więcej trzy godziny wraz z grupą młodych i nie tylko młodych wyruszamy autokarem z Krakowa na Lednicę. Mam nadzieję, że to będzie piękny czas. Że Pan Bóg pobłogosławi dobrą pogodą i że ten wyjazd – choć bardzo wymagający – okaże się czasem łaski.