Data podwójnie ważna…
Trochę wstyd, ale dopiero teraz (a jest już prawie 22.) zorientowałem się, jak ważną dla naszej Ojczyzny rocznicę dziś przeżywamy. Pewnie bardziej bym pamiętał, gdybym tamtego 13 grudnia sam przeżywał i doświadczał tamtej atmosfery. Niestety, nie pamiętam, bo urodziłem się prawie siedem miesięcy później. Ale taką datę znać trzeba i za obrońców Ojczyzny modlić się, więc zaraz to moje niedopatrzenie nadrobię.
Mnie dzień 13 grudnia na zawsze będzie kojarzył się z innym wydarzeniem. Był rok 2004. W lipcu złożyłem dokumenty do pijarów, a od września w Rzeszowie przeżywałem mój nowicjat. I właśnie 13 grudnia 2004 roku odwiedził naszą parafię nieżyjący już dziś charyzmatyk o. Piter Rocky. Kapłan, który miał dar uzdrawiania. Na spotkaniach z nim ludzie wstawali z wózków inwalidzkich. W czasie nabożeństw w wielu kościołach, które wtedy w Polsce nawiedzał o Piter, było wiele manifestacji złego ducha. I właśnie dwie takie manifestacje miały miejsce w naszym rzeszowskim kościele. Dwoje młodych ludzi – po modlitwie wstawienniczej – okazało się opętanych. Nie będę pisał o szczegółach (są zbyt przerażające), ale dwie rzeczy z tych kilkugodzinnych egzorcyzmów pamiętam doskonale: siedemnastoletnia szczupła dziewczynka, którą wraz z kilkoma innymi dorosłymi mężczyznami trzymałem na podłodze w czasie egzorcyzmów, bawiła się nami jak lalkami. Miała tak ogromną siłę, że nie mogliśmy dać jej rady. Do dziś to pamiętam. Diabeł ma siłę niesamowitą.
I drugie wspomnienie: Pamiętam, że najbardziej wiła się i krzyczała wtedy, gdy o. Piter kropił ją wodą święconą. Kiedy już grubo po północy egzorcyzmy się zakończyły i mogliśmy już nieco ochłonąć, zadałem tej dziewczynie jedno pytanie: Dlaczego najbardziej krzyczałaś wtedy, gdy kropił cię wodą święconą? Odpowiedź pamiętam do dziś i do końca życia jej nie zapomnę. Dziewczyna odpowiedziała: Każda kropla wody święconej była dla mnie jak duży kamień rzucany na moje ciało. Od tamtej pory bardzo mocno wierzę w moc wody święconej.
Idę spać, ale najpierw jeszcze chwila modlitwy. Dziękuję dziś Bogu za naszą kochaną Ojczyznę, za Jej wolność, za ludzi, którzy dla Niej oddawali zdrowie i życie. Ale dziękuję dziś Bogu także za tamto doświadczenie z rzeszowskiego kościoła. I choć było to bardzo trudne dla młodego nowicjusza, dziś jestem Bogu wdzięczny za to, że na progu mojego zakonnego życia pokazał mi z tak bliska i bardzo namacalnie, jak niebezpieczny jest demon, jak wielką ma siłę i jak ogromne spustoszenie może uczynić w życiu człowieka.
Śpijcie dobrze, dobranoc. Błogosławię…
foto za dorzeczy.pl