Ewangelia wg św. Marka 1, 4-45
Pan Jezus nie bał się trędowatego. Więcej, Pan Jezus nie bał się trądu, przed którym wszyscy ,,normalni” uciekali. Jezus łamie tę niepisaną zasadę. Jak patrzą na Niego inni? Ich sprawa… Jak patrzy na Niego trędowaty?
A jak może patrzeć na swojego Wybawiciela ten, który już od dawna traktowany jest jak śmieć. Hm, on nawet nie był traktowany jak śmieć. Nikt go nawet kopnąć nie chciał, bo mógłby się zarazić. Ludzie traktowali tego człowieka jak powietrze. Wiesz, jak czuje się człowiek traktowany przez innych jak powietrze? Jesteś, a jakoby Ciebie nie było…
Jezus nie tylko uzdrawia jego ciało. Uzdrawia jego wnętrze. Przywraca go społeczności. Dzięki Jezusowi znów będzie mógł spotykać się z ludźmi. Znów (choć nie wiemy, czy było tak wcześniej) ludzie nie będą biegli przed nim krzycząc: Nieczysty, nieczysty…
Odmienił życie człowieka.
Czytasz te słowa i co myślisz? Że tak było dawniej? Że wśród nas nie ma trędowatych? Że to nas nie dotyczy? Jeśli tak myślisz, to mylisz się. Trędowatych wokół nas jest wielu. I tym tylko różnią się od tego ewangelicznego, że wyglądają normalnie i że nie mają łaty: trędowaty.
Nie o trąd ciała tutaj chodzi. Choć pewnie też. Tutaj chodzi o trąd grzechu. Może dziś sam nie jesteś w stanie łaski. Może dziś sam jesteś trędowaty. Zrób to, co śmiałek z Ewangelii. On przyszedł do Jezusa, padł na kolana i prosił Go. Ilekroć poczujesz, że trąd ducha Cię paraliżuje, zrób jak on. To jedyne rozsądne wyjście. Innej drogi nie ma.