Jeśli trzeba, to także słowami…

Ewangelia wg św. Marka 7,24-30.

Jezus udał się w okolice Tyru i Sydonu. Wstąpił do pewnego domu i chciał, żeby nikt o tym nie wiedział, lecz nie mógł pozostać w ukryciu. Zaraz bowiem usłyszała o Nim kobieta, której córeczka była opętana przez ducha nieczystego. Przyszła, padła Mu do nóg, a była to poganka, Syrofenicjanka z pochodzenia, i prosiła Go, żeby złego ducha wyrzucił z jej córki. I powiedział do niej Jezus: «Pozwól wpierw nasycić się dzieciom, bo niedobrze jest zabierać chleb dzieciom, a rzucać szczeniętom». Ona Mu odparła: «Tak, Panie, lecz i szczenięta pod stołem jedzą okruszyny po dzieciach». On jej rzekł: «Przez wzgląd na te słowa idź, zły duch opuścił twoją córkę». Gdy wróciła do domu, zastała dziecko leżące na łóżku; a zły duch wyszedł.

Dość tajemniczo brzmi początek dzisiejszej Ewangelii: Jezus wstąpił do pewnego domu i chciał, żeby nikt o tym nie wiedział. Już nie raz widzieliśmy Jezusa, który chce być sam, chce oddać się modlitwie w miejscu, gdzie nikt nie będzie Mu przeszkadzał. Zapewne o to samo chodziło tutaj – wszedł do domu, jakby się schował, jakby uciekł przed otaczającą Go rzeczywistością.

Kiedy czytam ten fragment Ewangelii jakoś mimowolnie przychodzą mi na myśl nasze domy. W nich zapewne też jest Jezus. Bo gdzie dwaj albo trzej zebrani w Imię Jego, tam jest On sam (por. Mt 18,20). Ale o ile w przywołanym w Ewangelii przypadku Jezus chciał pozostać w ukryciu, o tyle dziś w naszych domach i rodzinach faktu obecności Jezusa zatajać nam nie wolno. Nasze domy, mieszkania, miejsca pracy mają być nie tylko przestrzeniami Bożej obecności, ale także miejscami, w których człowiek nie boi się przyznać do tego, kim jest dla niego Jezus i nie boi się dawać świadectwa.

Kilka dni temu byłem na pewnym parkingu. Kiedyś był on strzeżony. Przy bramie stała budka, z której stróż czuwał nad całym parkingiem. Przechodząc obok tej nieczynnej już budki zauważyłem, że ktoś przymocował do niej krzyż. Nie, nie od wewnątrz. Krzyż jest przymocowany od zewnętrznej strony, nad okienkiem. Tak, by każdy, kto wchodzi na parking, mógł go zobaczyć.

I właśnie o to chodzi… Trzeba nam nieustannie przyznawać się do Jezusa. Jeśli trzeba, to także słowami. Ale przede wszystkim naszym życiem, naszym świadectwem, naszym postępowaniem. Jako chrześcijanin mam obowiązek świadczenia o Jezusie wszędzie tam, gdzie jestem.

One thought on “Jeśli trzeba, to także słowami…

  • 11 lutego 2021 o 2:50 pm
    Permalink

    Myślę że o wiele bardziej istotne jest by naśladować Jezusa wokm przykladem. A nie by się do niego „przyznawac”; w sensie eksponowania symboli w sferze publicznej. To kosztuje o wiele mniej, A często tylko na tym się kończy.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.