Każdy to może…
Ewangelia wg św. Marka 16,15-20.
Jezus ukazawszy się Jedenastu powiedział do nich: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: W imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie». Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga. Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdził naukę znakami, które jej towarzyszyły.
Wypowiedziane dziś przez Jezusa słowa skierowane są do Jedenastu (Dwunastu minus Judasz). Spróbujmy jednak skupić się dziś nie tyle na tych, którzy są adresatami tej wypowiedzi, ile bardziej na tych, który są jej podmiotem. A podmiotem są ci, którzy wierzą.
Ktoś mógłby odnieść wrażenie, że gdy mowa o wyrzucaniu złych duchów albo o nakładaniu rąk, to zawsze gdzieś w tle musi być mowa o kapłanach. Okazuje się jednak, że wcale nie musi. Dziś słyszymy od Jezusa, że te dwa tematy nie są wcale zarezerwowane tylko stricte dla apostołów (kapłanów). Każdy, kto wierzy, może wyrzucać złe duchy i każdy, kto wierzy, może nakładać ręce. Oczywiście, trzeba dopowiedzieć tu bardzo ważną rzecz: Nie mówimy tu o działaniu podejmowanym na bazie sakramentu święceń i o mocy z nich płynącej, ale o darach i charyzmatach Ducha Świętego, którego każdy w nas – już od momentu chrztu – w sobie nosi.
Nigdy nie wolno mylić dwóch rzeczy: tylko kapłani mogą być egzorcystami i tylko kapłani mogą namaszczać chorych. Na tych dwóch płaszczyznach nie ma miejsca na jakiekolwiek eksperymenty prowadzone przez świeckich. Tyle tylko, że ,,wyrzucanie złych duchów” to nie tylko egzorcyzmy, a ,,nakładanie rąk” to nie tylko sakrament namaszczenia.
Każdy z nas – świeccy także – może korzystać z tego bogactwa Kościoła, jakim są modlitwy zwane egzorcyzmami i modlitwy wstawiennicze. Każdy świecki może z powodzeniem posługiwać się tzw. egzorcyzmem prostym (nie uroczystym, bo ten zarezerwowany jest tylko dla biskupów i kapłanów). To nic innego, jak modlitwa odmawiana np. w chwilach pokus i dręczeń pochodzących od złego ducha. Tym różni się od egzorcyzmów uroczystych, że jest wypowiadana jako prośba do Boga, a nie jako rozkaz do demona.
Każdy może taki egzorcyzm prosty przeprowadzić. Podobnie z nakładaniem rąk, choć zaleca się, by ludzie świeccy rąk na głowę innych nie nakładali, bo jest to gest zarezerwowany dla kapłanów. Sam jednak znam takie przypadki, w których modlitwa wstawiennicza połączona z nałożeniem rąk, przynosiła dobre owoce.
Jestem w Kościele już prawie czterdzieści lat i ciągle mam takie przekonanie, że wielu wierzących nie korzysta z całego bogactwa, które Kościół na daje. Mam tu na myśli nie tylko te proste egzorcyzmy czy modlitwy wstawiennicze, ale także np. odpusty. Słowo odpust kojarzy nam się raczej z parafialną uroczystością. Mniej z dobrem Kościoła danym dla duchowego wzrostu, który niejako dopełnia to, co dokonuje się w czasie spowiedzi.
Niewielu np. wie, że wierni na terenie całej Polski mogą (od stycznia 2002 r.) uzyskać odpust zupełny za odmówienie Koronki do Bożego Miłosierdzia albo że taki sam odpust mogą zyskać ci, którzy pobożnie przez co najmniej pół godziny dziennie będą czytać Pismo św. Tak niewiele trzeba, by skorzystać z tych wszystkich dobrodziejstw Kościoła. Piszę o tym m.in. dlatego, że – aby otrzymać odpust – trzeba wzbudzić w sobie wewnętrzną postawę całkowitego oderwania się od grzechu, także powszedniego. Nie wzbudzimy jej, jeśli nie wiemy, że powinniśmy. A wtedy możemy stracić coś cennego – szansę darowania przez Boga kary doczesnej za grzechy odpuszczone już co do winy.
Tyle na dziś. Temat jest tak ważny, że niebawem znów do niego powrócę.