Nie dajmy wyrwać sobie nadziei…
Wielu z nas zmaga się z grzechami, które wracają jak bumerangi. Zniechęcamy się przez to. Denerwujemy, bo nie widać efektów. Bo nic się nie zmienia. Ale czy rzeczywiście nic się nie zmienia?
Może i grzechy wciąż powracają. Te same. Może i spowiedzi wciąż są częste. Ale czy przez te nasze walki duchowe nie stajemy się coraz bardziej pokorni? Czy – dzięki tym naszym walkom duchowym – nie stajemy się bardziej wytrwali, zaprawieni w boju i … mądrzejsi?
Byłoby cudownie, gdyby pozbycie się grzechów raz na zawsze było owocem naszego życia duchowego. Skoro jednak na ten owoc przychodzi nam wciąż jeszcze czekać (ufamy, że kiedyś to się stanie), warto dostrzegać także inne owoce. Choćby wolę walki i ciągłe powroty do konfesjonałów. To też jest piękny owoc. Dostrzegajmy go. Nie dajmy sobie wmówić, że jesteśmy do niczego i nic się nie zmienia. Nie dajmy wyrwać sobie nadziei.