Nie potrzebują lekarza zdrowi…
Pierwszy raz w moim kapłańskim życiu dane mi było głosić naukę rekolekcyjną dla dzieciaków z miejsca, które potocznie nazywamy poprawczakiem. Oficjalnie mówi się o tym Ośrodek Szkolno-Wychowawczy, ale każdy wtajemniczony dobrze wie, że to miejsce tak naprawdę tylko nielicznych uczy i wychowuje. Można nawet spokojnie zaryzykować twierdzenie, że postawa bardziej ,,odważnych” mieszkańców tej placówki ma raczej demoralizujący wpływ na pozostałych. Nie odwrotnie. No ale cóż…
Idę tam mówić im, że Bóg jest Miłością.
Wchodzimy do środka. Wszystkie drzwi pozamykane na klucz z obawy przed i tak zdarzającymi się w tym miejscu ucieczkami wychowanków. Na szczęście nie musimy czekać na otwarcie, ojciec Przemek, który tu katechizuje ma klucz do wszystkich drzwi. Pierwsze, wejściowe już za nami. Teraz drugie – drzwi z kraty. Też na klucz. Do tej pory takie obrazy znałem tylko z filmów. Idziemy dalej. Jakiś małolat na nasz widok rzuca: ,,Batmany przyszły.” Ktoś inny widząc swojego katechetę, wita go: ,,Cześć Przemek.” Normalnie za taki tekst trzeba by chłopaka trochę przeczołgać. Przemek jednak wie, że w tym miejscu nawet brak agresji rodzi agresję, więc tylko rzuca chłopakowi w twarz ciepły uśmiech.
Zna dobrze swoich podopiecznych. Pracuje tu już kilka ładnych miesięcy. Dobrze wie, do czego są zdolni. Dyrektor Ośrodka też przygotowany jest na przysłowiowe ,,wszystko.” Blisko pięćdziesiątka chłopaków w przedziale wiekowym od czwartej podstawówki do trzeciej gimnazjum, zebrana w jednej niedużej sali zamienionej dziś na kaplicę, może zrobić wszystko.
Najpierw krótka rozmowa z tymi, którzy ,,czarnych” się nie boją. Gadamy o pasjach, zainteresowaniach, o Stochu i jego medalach. Potem okazja do spowiedzi. Kto chce. Kilku chłopaków zdecydowało się przystąpić i w końcu Msza św. Jak się później okazało pierwsza w tym miejscu od bardzo długiego czasu. Msza tzw. cicha, bez śpiewu, bez gitar. Za to czasem przerywana jakimiś nie do końca pożądanymi epitetami. Ale ważna, to najważniejsze.
– Co im powiedzieć w tej rekolekcyjnej nauce? O Bogu, sakramentach i Kościele? A może o miłości, której pewnie większość nigdy w domu nie zaznała? Może o przykazaniach i o przebaczeniu; o tym, że są braćmi i dziećmi tego samego Ojca? Hm, mówić im o tym wszystkim, to jak opowiadać niewidomemu o promieniach słońca. Przecież to dla nich puste słowa. Tutaj przecież obowiązuje starotestamentalna zasada: ,,Oko za oko, ząb za ząb.” A może jednak warto zaryzykować?
Skończyłem czytać Ewangelię i zacząłem kazanie. Jak zawsze Duch Święty poprowadził wszystko po swojemu. Kiedy zacząłem mówić, szybko zorientowałem się, że większość się nagle wyciszyła i bacznie mnie obserwowała. Była niemal totalna cisza. Wychowawcy tylko przez chwilę uciszali jeszcze pod oknem jakiegoś jednego niepokornego. Większość naprawdę słuchała. Cisza sprawiała, że nakręcałem się coraz bardziej. Przypominały mi się sceny z książki księdza Gilberta, gdy przemawiał do młodych bandziorów we francuskich poprawczakach. Chłopaki nadal mnie słuchali. Przywołałem moje ulubione opowiadanie o słoiku i o 20 złotych wyrzuconych w błoto. A oni ciągle słuchali. W pewnym momencie zadałem im kilka pytań, a oni zaczęli ze mną dialogować.Gadali z księdzem o Bogu…
Lądując, wszystko zakończyłem jednym tylko zdaniem: ,,Panowie, chciałbym, abyście z tej dzisiejszej nauki zapamiętali tylko jedno: Bez względu na to, jacy jesteście i bez względu na to, jakie w życiu dziadostwo robicie, Jezus nigdy nie przestanie Was kochać.”
To była puenta tej dzisiejszej rekolekcyjnej nauki. Odprawiliśmy Mszę św., posiedzieliśmy jeszcze chwilę w gabinecie dyrektora i wróciliśmy do klasztoru. Gdzieś w środku miałem poczucie dobrze wypełnionej misji. Oni słuchali… Nie dlatego, że mówił do nich o. Piotr. Nie dlatego, że mówił ktoś, kogo nie znali. Słuchali, bo ktoś mówił im o miłości i o tym, że jest Osoba, która kocha ich nie za coś, ale wbrew wszystkiemu. Kocha ich takich, jakimi naprawdę są.
Co zostanie w ich głowach po tej dzisiejszej nauce? Nie wiem. Ale jeśli choć w jednej głowie zakoduje się moje: ,,Jezus nigdy nie przestanie Was kochać”, to będzie to znak, że dla tej jednej osoby warto było pójść do tego Ośrodka. W środku czuję, że było warto.
Za wszystkie dzieci trudne i niekochane módl się św. Józefie Kalasancjuszu. Amen.