Niech Jezus przemienia…
Przyznam, że miesiąc maj minął mi jak z bicza trzask. W ogóle czas płynie mi bardzo szybko i nieraz zwyczajnie nie nadążam. Takich znaków orientacyjnych, które uświadamiają mi ulotność chwili jest wiele. Np. moje odwiedziny w pierwsze piątki u chorych. Nie tak dawno – przed Wielkanocą – spowiadałem i przygotowywałem większość z Nich na godne święta, a tu już za nami majowe odwiedziny i za dwa dni ostatnie odwiedziny w tym roku szkolnym. I kiedy to zleciało?
Podobnie zresztą w moim liceum. Nie tak dawno wystawiałem oceny na pierwszy semestr, a tu już przypominajka od Dyrekcji, że do wystawienia końcowych ocen pozostało już tylko kilka dni. I kiedy to zleciało?
Rozpoczynamy czerwiec. Osobiście – jak zresztą na progu każdego nowego miesiąca – robię dziś sobie kilka nowych mocnych postanowień. Bo przecież nie tylko Adwent czy Wielki Post jest dobrym czasem na postanowienia i walki duchowe. Na to zawsze jest dobry czas i dobra okazja. Nie wiem, co z tego wszystkiego wyjdzie, ale chęci są i to najważniejsze.
Życzę sobie i Wam dobrego, błogosławionego czerwca. Niech Jezus przemienia nasze serca na wzór swojego Boskiego Serca.