Niech Słowo Boże nas wciągnie…
Winien Wam jestem pewne wyjaśnienie. Już prostuję moje wczorajsze fo-pa (czy raczej faux-pas). Otóż wczoraj przeżywaliśmy Niedzielę Słowa Bożego, a nie – jak napisałem na blogu – Niedzielę Biblijną.
Owszem, mamy w polskim Kościele Niedzielę Biblijną, ale ona przypada nie w trzecią niedzielę zwykłą (czyli wczoraj), ale w trzecią niedzielę po Wielkanocy. Zapytacie, czym te dwie niedziele ze sobą się różnią. Już to wyjaśniam.
Niedziela Biblijna – jak podpowiada sama nazwa – koncentruje nas na Biblii. O tylko na Biblii. Czy – jak kto woli – na Piśmie św. Natomiast Niedziela Słowa Bożego ma trochę szerszą orientację i dotyka równocześnie dwóch zagadnień: Biblii (spisane Słowo Boże) i Tradycji (ustnie przekazywane Słowo Boże). Na tym właśnie polega różnica.
Warto jeszcze wiedzieć, że Niedziela Biblijna dotyczy tylko Kościoła w Polsce (od 2009 r.). To polski ,,wynalazek.” Tymczasem Niedziela Słowa Bożego jest znacznie młodsza (od 2020 r.) ale za to rozciągnięta przez pp Franciszka na cały Kościół. No i skoro jeszcze o różnicach mowa, to po Niedzieli Biblijnej następuje cały Tydzień Biblijny, a po Niedzieli Słowa Bożego takiego tygodnia nie ma.
Tyle w kwestii wyjaśnień tych zawiłości z nazwą. Wspominam o tym, by wyprostować to, co trochę celowo wczoraj pozwoliłem sobie skrzywić. Piszę też o tym dlatego, byście się nie zdziwili za kilka tygodni, kiedy znów w kościele usłyszycie, że przeżywamy Niedzielę Biblijną i że warto czytać Pismo św.
Serdecznie Was pozdrawiam i niech Słowo Boże Was wciągnie.