Niezwykle sąsiedztwo…
Niedawno zainaugurowaliśmy w naszej parafii na Wieczystej spotkania nowej grupy młodzieżowej. Dopiero wszystko się formuje, spora grupa młodzieży już przychodzi, niektórzy dopiero się deklarują, ale mamy za sobą już trzy spotkania. Najważniejsze, że młodzi chcą i że kładą kłam twierdzeniu, że młodzież z wielkiego miasta nie ma czasu na nic poza nauką. Nieprawda. Jeśli się chce, to czas się znajdzie. Więc i ja znajduję dla nich czas. A przy okazji sporo się od nich uczę.
Tydzień temu zaplanowaliśmy sobie, że na kolejnym spotkaniu (czyli dziś) poświęcimy trochę czasy na ,,Sto pytań do…” Jako że dopiero się poznajemy – ja akurat tej młodzieży nawet nie katechizuję – pomyśleliśmy, że dobrze będzie najpierw poznać… duszpasterza. No i dziś na spotkaniu parę ciekawych pytań do duszpasterza padło. Młodzież pytała mnie o różne rzeczy: o rodzinę, o początki mojego powołania, o ulubione filmy i książki. Nawet o to, kiedy… straciłem włosy. Ale jedno pytanie szczególnie mnie ucieszyło i poruszyło. Ktoś zapytał: Ile godzin dziennie ojciec spędza w kościele?
Przyznam, że takiego pytania się nie spodziewałem. Nie z ust uczniów klasy ósmej. A jednak… Bardzo uczciwie powiedziałem, że w kościele spędzam niewiele czasu, bo jestem w tej dobrej sytuacji, że mieszkam w klasztorze przez ścianę z Panem Jezusem. Dosłownie. Nasza domowa kaplica jest obok mojego pokoju. Nie muszę więc chodzić do kościoła. Mam Pana Jezusa za sąsiada 🙂 i staram się o tym pamiętać. Poranna – zwykle półgodzinna – adoracja, potem wspólny z ojcami brewiarz i medytacja Słowa Bożego z dnia. Często też w ciągu dnia jestem w kaplicy na różańcu czy Koronce do Bożego Miłosierdzia. I wieczorem znów wspólne modlitwy z ojcami – tzw. nieszpory. I jeszcze późno wieczorem, tuż przed snem – rachunek sumienia przed tabernakulum i ostatnia część brewiarza zwana kompletą. Często też przed otwartym tabernakulum czyli adoracja. Do tego codzienna Msza św., jakieś nabożeństwo w kościele i oczywiście modlitwa poza miejscami sacrum. Tej modlitwy jest więc całkiem sporo. I tak też – bez tej całej wyliczanki, tylko bardzo ogólnie – odpowiedziałem młodzieży. Ale nie zrobiło to na nich większego wrażenia. No tak, przecież jestem księdzem… 🙂 . Co dziwnego jest w tym, że ksiądz się modli?
I dziś – w jedenastym roku mojego kapłaństwa – mogę powiedzieć, że gdyby nie modlitwa już pewnie nie byłbym tym, kim jestem. I nie dlatego, że przechodziłem w kapłaństwie jakieś wyjątkowe kryzysy. Nie. Ale dlatego, że modlitwa nadaje sens temu, co się w kapłaństwie robi. Modlitwa nadaje sens codzienności i sprawia, że chce się rano wstawać, iść do szkoły, spowiadać, spotykać z ludźmi, prowadzić młodzież, itp. Gdyby nie było relacji z Jezusem, nie tylko nie byłoby siły do codziennej posługi, ale też wiele z tych codziennych praktyk utraciłoby swój sens. I sens utraciłaby też ta kapłańska samotność.
Wiem, że jestem szczęściarzem. Jezus hojne mnie obdarowuje. Zapewne także dzięki Waszym modlitwom. Dziękuję za nie. Ale jednocześnie proszę: pomódlcie się też czasem za księży, którzy sami za siebie już się nie modlą. Których powołanie – być może – wisi na włosku. Niech nasza modlitwa będzie dla nich wsparciem.