O postawie Zosi Samosi…
Ewangelia wg św. Mateusza 13,54-58
Jezus, przyszedłszy do swego miasta rodzinnego, nauczał ich w synagodze, tak że byli zdumieni i pytali: «Skąd u Niego ta mądrość i cuda? Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? Skądże więc ma to wszystko?» I powątpiewali o Nim. A Jezus rzekł do nich: «Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony». I niewiele zdziałał tam cudów, z powodu ich niedowiarstwa.
Słuchający dziś Jezusa przemawiającego w synagodze zdumiewali się i pytali… Pytania te wynikały z ich niedowiarstwa, przez co Jezus nie mógł zdziałać pośród nich żadnych cudów. Tym razem zdumienie i stawianie pytań okazało się zgubne.
Nie od dziś jednak wiadomo, że zdumienie i szukanie odpowiedzi na nurtujące nas pytania wcale nie musi łączyć się z niedowiarstwem. Przeciwnie… Może okazać się błogosławieństwem.
Nieżyjący już poeta ks. Jan Twardowski pisał przed laty, że ,,wiara rodzi się z zadziwienia i ze zdumienia.”
A więc prawdziwym problemem nie jest to, że człowiek czegoś nie rozumie, zdumiewa się, zadziwia i stawia Bogu pytania. Prawdziwy problem pojawia się wówczas, kiedy człowiek zamknięty jest na dawane przez Boga odpowiedzi.
Warto dziś w kluczu zdumienia i zadziwienia popatrzeć na swoją relację z Jezusem. I pomyśleć przez chwilę nad tym, czy moje znaki zapytania (do których przecież mam prawo) otwierają mnie na Boże odpowiedzi czy przeciwnie: sprawiają, że jestem coraz bardziej zamknięty.
A może w mojej wierze ja sam wszystko wiem lepiej i już nie daję się Jezusowi niczym zaskoczyć? Jeśli przybieram postawę Zosi Samosi to Jezus nie jest mi już w życiu do niczego potrzebny ;( .