Opowiem wam, jak zginął
26 października 1984 r. na biurku prokuratora wojewódzkiego w Toruniu zadzwonił telefon. Telefonował oficer kierujący akcją poszukiwawczą księdza Jerzego Popiełuszki.
Dzwonił z informacją, że właśnie odnaleziono zwłoki księdza. Gdy jednak prokurator dotarł na miejsce, okazało się, że żadnych zwłok… nie ma, a kierujący akcją tłumaczył, że doszło do pomyłki.
Wojciech Sumliński znów staje na wysokości zadania i kopie tam, gdzie inni już ładnie zagrabili.
Cały Sumliński.
Książkę polecam…