Ostatni taki prymas…
Spotkanie kard. Józefa Glempa z Jerzym Urbanem.
– Księże Prymasie, niech Prymas zobaczy. Mamy takie same uszy – miał kiedyś zagadnąć Urban do Glempa.
– Rzeczywiście – odpowiedział z uśmiechem ten drugi – ale ja w odróżnieniu od pana między uszami mam twarz.
Taka oto anegdota – świadkowie zarzekają się, że bardzo prawdziwa – znalazła się w jednej z książek o Jerzym Ubranie. W tej samej, w której Urban mówi o tym, że – choć jest niewierzący – boi się śmierci.
Dziś jednak nie o tym. Dziś słów kilka o innej książce. O książce autorstwa Mileny Kindziuk ,,Kardynał Józef Glemp – ostatni taki prymas.”
Chociaż kilka razy w życiu miałem okazję spotkać się z Prymasem Glempem twarzą w twarz, chociaż starałem się wsłuchiwać w jego nauczanie i byłem w miarę na bieżąco z podejmowanymi przez niego decyzjami – był przecież nie tylko prymasem, ale przez wiele lat także przewodniczącym KEP, więc po prostu o nim się mówiło – muszę powiedzieć, że w książce tej znalazło się kilka wątków, o których nie miałem pojęcia.
Nie wiedziałem np. o bardzo trudnej – ciągnącej się całymi miesiącami, by nie powiedzieć, że latami – relacji między hierarchą a księdzem Popiełuszko. Ksiądz Jerzy nie raz i nie dwa przez Prymasa zwyczajnie płakał i wiele razy skarżył się przyjaciołom na to, że ten traktuje go gorzej niż Służba Bezpieczeństwa.
Dla mnie było to zaskakujące wyznanie… Sam Prymas w wywiadzie z autorką przyzna po latach, że słowa ks. Jerzego bardzo go bolały. Odebrał je jako krzywdzące i niesprawiedliwe.
To tylko jeden z wielu bardzo ciekawych wątków wspomnianej publikacji. O tym i o wielu innych – choćby o tym, jak SB mieszała w relacjach biskupi – kapłani i do jakich metod się uciekała – przeczytacie w książce Mileny Kindziuk: ,,Kardynał Józef Glemp – ostatni taki prymas.”
To książka z kategorii tych, które czyta się z wypiekami na twarzy. Szczerze polecam…