Pół żartem, pół serio…

O tym, że słownik w laptopie czy telefonie potrafi płatać figle, wszyscy wiemy. Czasem jednak można się przez to nieźle uśmiać. Kiedyś na przykład – a było to w czasie pandemii – napisałem SMS do znajomego maturzysty przygotowującego się do egzaminów.

Co tam u Ciebie słychać? Jak przygotowania do matury?
A proszę ojca, ja już mam dość tych erekcji.

Chwila konsternacji i… kolejny SMS:

– Ja już mam dosyć tych e-lekcji.

 

W tym roku w naszej parafii znów kolęda na zgłoszenia. Można było wypełnić formularz na stronie, ale można było też zaprosić księdza telefonicznie czy esemesowo. No i parę tygodni temu przyszedł SMS:

Zapraszam księdza na komendę.

Po kilku chwilach drugi SMS:

– Przepraszam, nie na komendę tylko na kolędę 😉 

 

Właśnie dziś byłem po kolędzie u tej pani, co zapraszała księdza na komendę. Nieźle się uśmialiśmy z tej pomyłki.