Takich motywacji sobie życzmy…
Ewangelia wg św. Łukasza 8,16-18.
Jezus powiedział do tłumów: «Nikt nie zapala lampy i nie przykrywa jej garncem ani nie stawia pod łóżkiem; lecz umieszcza na świeczniku, aby widzieli światło ci, którzy wchodzą. Nie ma bowiem nic skrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło. Uważajcie więc, jak słuchacie. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, temu zabiorą nawet to, co mu się wydaje, że ma».
Dzisiejsza Ewangelia to tak naprawdę tylko trzy zdania. Każde jednak z tych zdań zasługuje na to, by dłużej się przy nim zatrzymać i pomedytować. Pierwsze zdanie mówi bardzo konkretnie o świadectwie, jakie ludzie wierzący powinni dawać światu. Mamy być światłem, które – postawione na świeczniku – świeci dla innych i innym pomaga. To prawda, czasem zamiast na świeczniku, takiego czy innego człowieka stawia się bardziej na celowniku, ale o tym napiszę innym razem.
Chcę się dziś zatrzymać przy drugim zdaniu. Drugie zdanie nie tylko mnie zatrzymuje, ale także – to będzie chyba dobre słowo – trochę mnie przeraża. Czytamy: Nie ma bowiem nic skrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło.
Czy to znaczy, że to, co chcemy ukryć przed światem, kiedyś zostanie upublicznione? Tak wynika z tych słów Jezusa. Przestrzega nas On przed tym, że inni ludzie kiedyś dowiedzą się o naszych grzechach, a i my poznamy grzechy innych. Tak należałoby interpretować te Jezusowe słowa. Ale tutaj potrzebne jest pewne dopowiedzenie. Z potrzebnym w tym miejscu komentarzem przychodzą nam niektórzy święci i cała nauka Kościoła.
Mówi ona, że kiedyś rzeczywiście zostaną upublicznione nasze grzechy, ale będzie to dotyczyło tylko tych grzechów, które nie zostały wyspowiadane. Ciekawe, prawda?
Bo jeśli ktoś wyspowiadał się z jakiegoś grzechu, to ten grzech przed Panem Bogiem po prostu zniknął. Bóg już go nie pamięta. I nigdy już nam go nie wypomni. Nigdy… Owszem, ten grzech zostaje w naszej pamięci, w naszej świadomości, itp., ale u Pana Boga grzech rozgrzeszony zupełnie znika.
Tę prawdę potwierdzają słowa wielu egzorcystów, którzy mówią, że diabeł w czasie przeprowadzania egzorcyzmów nieraz wypowiada głośno grzechy popełnione przez egzorcyzmujących kapłanów. Czyni to, żeby publicznie ich upokorzyć. Nigdy jednak – egzorcyści przyznają to zgodnie – demon nie wypowiada grzechów już rozgrzeszonych.
Jeśli więc nie chcemy się kiedyś wstydzić i rumienić w chwili, gdy wypełnią się na nas słowa z dzisiejszej Ewangelii (a wypełnią się, bo Jezus nie kłamie!!!), gdy ujawnione zostaną i poznane przez innych nasze grzechy i słabości, starajmy się całe zło, które stało się dotąd naszym udziałem, zanieść do konfesjonału. Wszystko… To najlepsze rozwiązanie.
Oczywiście, nie mamy się spowiadać tylko dlatego, żeby się kiedyś nie wstydzić. Nasze odwiedziny w konfesjonale winny być motywowane przede wszystkim naszą miłością do Pana Boga. To jest pierwsza i najważniejsza motywacja i takich motywacji nawzajem sobie życzmy.